Czy obecne rekordy świata sprinterów na dystansie 100 metrów zbliżyły się już do kresu ludzkich możliwości?
Lepsza bieżnia tartanowa, nowe metody treningowe, coraz skuteczniejsze, dozwolone przez władze sportowe środki farmakologiczne pozwalały do tej pory co kilka lat poprawiać wyniki sprinterów na dystansie 100 m.
Postęp nie jest jednak już tak imponujący jak kiedyś. W konkurencji kobiet 20 lat temu Florence Griffith-Joyner wyśrubowała rekordowy czas do niesamowitej granicy 10,49 sekundy. Nikt się ostatnio nawet nie zbliżył do tego osiągnięcia. Męski rekord pochodzi z 31 maja 2008. Usain Bolt przebiegł dystans 100 metrów w 9,72s w Nowym Jorku. Obecnie pobicie tego rekordu wydaje sie coraz trudnieksze, choć nie da sie ukryć że miliony kibiców czekają na rekord w Pekinie, choć nie wiadomo czy zostanie pobity i jak długo będziemy na niego czekać...
Zmniejszyć opór
Już dawno temu zwrócono uwagę na znaczący wpływ oporu powietrza na maksymalną prędkość. Wszak rekordy sprinterów z 1968 roku osiągnięte na olimpiadzie w Meksyku, który jest położony na wysokości 2400 m n.p.m., pozostawały niepobite przez ponad 15 lat. Ostatnio sugeruje się znaczące zwiększenie szybkości biegu na jeszcze większych wysokościach, gdzie gęstość powietrza jest znacznie mniejsza. Przewiduje to model matematyczny Arsaca, specjalisty od biomechaniki i fizjologii wysiłku, zaprezentowany w "Eur. J. Appl. Physiol. 2002". Z tych obliczeń wynika, że sprinter osiągający na poziomie morza czas 9,88 s na wysokości 3650 m n.p.m. uzyska fantastyczny wynik 9,65 s! Ta wysokość ma gwarantować również pobicie rekordu świata należącego do sprinterek.
Mrzonki czy rzeczywistość? Po pierwsze, trudno znaleźć stadion z tartanową bieżnią tak wysoko. Rodzi się też obawa, czy na tak dużej wysokości, w warunkach umiarkowanej hipoksji (niedotlenienia) organizm stać na maksymalny wysiłek. Uczestnicy wypraw w Himalaje wiedzą, że deficyt tlenu na wysokości powyżej 4000 m n.p.m. zmusza człowieka do powolnych ruchów i wyklucza jakikolwiek pośpiech. Podobnie zawodzą silniki spalinowe, gdyż i dla maszyny, i człowieka procesy energetyczne (oparte na spalaniu odpowiednio - benzyny albo węglowodanów i tłuszczów) nie mogą prawidłowo przebiegać bez tlenu.
Można bez tlenu
Mięśnie człowieka i zwierząt mogą jednak inaczej pozyskiwać energię. Wykorzystują mianowicie procesy beztlenowe. Oczywiście prawie zawsze podczas krótkotrwałego maksymalnego wysiłku, zwanego umownie "beztlenowym", zachodzą też procesy tlenowe, ale ich udział jest raczej niewielki.
Według Arsaca sprinter o wadze 75 kg, który uzyskuje czas 9,88 s, zużywa w czasie biegu mechaniczną energię o wartości 638 KJ, z czego zaledwie 5 proc. pochodzi z procesów tlenowych. Skoro tak, to całkiem realny wydaje się bardzo szybki bieg sprinterski na dość znacznych wysokościach, gdzie tlenu jest niewiele. Oczywiście zawodnik musiałby wcześniej zaadaptować się do obniżonego ciśnienia. Jeszcze lepiej, gdyby sprinter bezpośrednio przed wyjściem na bieżnię skorzystał z oferty "tlenowej kawiarenki", które ostatnio stały się modne i polecają inhalacje powietrzem wzbogaconym w tlen jako remedium na zmęczenie.
Siła mięśni, mózgu i... regulaminu
Inni teoretycy widzą możliwość bicia rekordów sprinterskich dzięki zwiększeniu siły mięśni i poprawie funkcjonowania układu nerwowego. Zespół specjalistów opublikował w bieżącym roku (J.Appl. Physiol. 2002 ) wyniki sprawności psychomotorycznej zmierzonej w czasie rekordowych biegów na mistrzostwach świata u najlepszej obecnie pary sprinterów. Okazuje się, że największy pobór mocy jest w momencie startu. Maurice Green w ułamku sekundy rozwija na starcie w przeliczeniu na kilogram masy ciała moc 90,7 W/kg. Przy jego masie oznacza to ponad 9 KM, co odpowiada mocy silnika lekkiego motocykla. Koleżanka z bieżni - Marion Jones - jest nieco słabsza - osiąga 6 KM. Przepraszam za porównanie kobiety z maszyną, ale podczas startu pracuje jak dobry skuter.
Bardzo ważny jest czas reakcji mierzony jako opóźnienie pomiędzy sygnałem do startu i wyjściem zawodnika z bloku. U sprintera wynosi 0,134 s, u sprinterki - 0,160 s. Tu jednak barierą jest nie tylko fizjologia układu nerwowego, ale przede wszystkim regulaminy. Zbyt krótki czas reakcji uznawany jest za falstart.
Gdyby udało się podrasować ludzkie silniki, tzn. moc mięśni i układ nerwowy, wyniki byłyby lepsze bez konieczności organizowania zawodów w górach. Czy jednak warto obłędnie walczyć z ograniczeniami natury? Już teraz, obserwując sztuczną muskulaturę u niektórych sprinterów, mam wątpliwości, czy startują ludzie, czy cyborgi. Pomimo ujemnych wyników kontroli antydopingowej czasem aż trudno uwierzyć, że kulturystyczną sylwetkę można uzyskać jedynie dzięki treningom, diecie i odżywkom.
Na pewno byłoby rozsądniej nie przyznawać specjalnych nagród za rekordy, lecz tylko za zwycięstwa. Ludzi jednak zawsze będzie fascynować przełamywanie barier, a więc walka o rekordowe czasy będzie trwać nadal.
pozdrawiam
Zmieniony przez - Cregg w dniu 2008-07-14 14:20:59
Chwila moralnego kaca - jak gówno z siebie dajesz, to do Ciebie wraca.
8,5m/s ;)