Mariusz Piekarski
Oglądając mecz kadry nie dziwiłem się, że piłkarze nie wiedzieli, gdzie biegać. Leo wymyślił taką taktykę, że sam do 60 minuty zastanawiałem się, o co w tym wszystkim chodzi. Efekt, że każdy na boisku się męczył. Przecież wiadomo, że na przykład Kuba Błaszczykowski najbardziej lubi robić zwody do linii, a tutaj musiał wymyślać kwadratowe jaja.
Taktykę ćwiczy się tygodniami i to głównie w klubach, dzień w dzień. W taki sposób, po prostu wyznaczając jakieś nowe założenia na jedno spotkanie, można wprowadzić tylko bałagan. No i bałagan był – dobrze, że skończyło się tylko 0:1. Mam wrażenie, że Leo bardzo czymś zaskoczyć, czymś oczarować, pokazać, że ma nowe pomysły na nasz zespół. I przeszarżował.
Największa głupota jednak wydarzyła się później. Co to za karanie piłkarzy? To nie przedszkole. Każdy jest dorosłym człowiekiem i wie, co mu w wolnym czasie wolno, a co nie. Skończył się mecz, każdy mógłby jechać do domu. Gdyby zbliżały się ważne spotkania w klubach, trzy godziny po końcowym gwizdku połowy piłkarzy już by nie było w hotelu. A tu co? Piłkarze dawno się nie widzieli, stęsknili się za sobą, poszli porozmawiać, pośmiać się, z niektórymi poznać się lepiej. Szklanka whisky czy piwo to taki problem?
Grałem w kilku krajach i wiem, jak wygląda rzeczywistość. W Brazylii po meczu wyjazdowym zostawało się często na noc, a trener mówił tylko: - O 8.30 wyjazd autokarem. Żeby się nikt nie spóźnił... O tym, co robił Romario, pewnie już kilka książek powstało.
W Bastii debiutowałem w meczu przeciw PSG w Paryżu. Nie było tam jeszcze Ronaldinho, ale byli Okocha czy Simone. Przegraliśmy 0:2, po spotkaniu cała drużyna ruszyła na dyskotekę. Tam spotkaliśmy chłopaków z PSG. I co – wszyscy się pobawili, a potem pojechali do domu. Alkohol jest dla ludzi, trzeba wiedzieć kiedy, z kim i ile.
Ale generalnie zawsze po spotkaniu piłkarze idą gdzieś posiedzieć, napić się. Jednym wystarcza jedno piwo, innym pięć. Jak się wygrywa, to bardziej dyskoteka. Jak się przegrywa, raczej spokojny lokal. Ale element odstresowania występuje zawsze i na całej kuli ziemskiej. Nie my to wymyśliliśmy i nie my jesteśmy w tym najlepsi. Myślicie, że Anglicy nie dają w palnik?
Naprawdę nie widzę, gdzie tu problem. I tak następnego dnia zawsze jest rozbieganie, lekki trening, można wszystko wypocić. A że piłkarze lubią spędzać ze sobą czas – to nawet lepiej. Problem byłby, gdyby nie mogli na siebie patrzeć i tylko patrzyli, jak wyjechać ze zgrupowania. Budowanie atmosfery polega też na tym, żeby czasami zarwać noc. Odespać każdy zdąży.
Niestety, ale mam wrażenie, że to wszystko pomysł Leo na odsunięcie uwagi od tego, że drużyna z każdym miesiącem gra coraz gorzej. Takie tanie alibi. A przecież można było przy śniadaniu powiedzieć: - Bardzo się na was zawiodłem, a najbardziej na Radku Majewskim. Jesteś młody, zastanów się nad sobą.
I tyle. Większy szacunek Beenhakker zdobyłby takim zachowaniem niż pokazówką. A tak każdy poleciał w swoją stronę, tylko pozostał niesmak. Niestety, ale zazwyczaj takie sytuacje oznaczają początek końca...
Doradca w dziale ,,Piłka nożna''
Nagrody w Typerze sfd.pl funduje Sklep Kibica http://www.ISS-sport.pl