Akurat właściwie nie trafiłem na takie sytuacje - z judoką lub zapaśnikiem. Pomijając raz z zapaśnikiem
shuai jiao. Byliśmy wtedy w restauracji - yiquanowcy wspólnie z drużyną shuai jiao. Nie był to pojedynek ale rozmowa o charakterystyce shuai jiao i yiquan. W pewnym momencie, żeby lepiej zilustrować o co chodzi wstali: mistrz Chin w shuai jiao i jeden z kolegów Yao. Po chwili mistrz shuai jiao uderzył plecami o ścianę. I na tym się skończyło. Znów usiedli, a ten od shuai jiao skomentował, że w shuai jiao siła jest skierowana głównie do siebie - ściągnięcie, żeby rzucić, natomiast w yiquan na zewnątrz.
Spotkałem też młodego Szwajcara, zapaśnika, nie bardzo sławnego, ale jego ojciec podobno był znany, a on sam uprawiał zapasy od dzieciństwa, i do Chin przyjechał poznać chińskie shuai jiao. Przy okazji trafił do Yao, i opowiadał, że był pod wrażeniem, że Yao zbyt gwałtownie generuje siłę w krótkim ruchu i zbyt gwałtownie i nieoczekiwanie zmienia kierunki tej dużej siły, żeby jemu udało się sensownie reagować na te zmiany.
Ale z wszystkich sytuacji, które widzialem na własne oczy, najciekawsza była ta z japońskim przedstawicielem shooto. Do walki między nim a asystentem Yao w ogóle nie doszło, bo Japończyk pobladł i wymiękł, gdy asystent zaproponował, żeby pojedynek odbył się na małym placyku, wyłożonym cementowymi płytami, otoczonym z trzech stron betonowymi ławkami, a z czwartej porowatym głazem o ostrych krawędziach.
Zmieniony przez - dacheng w dniu 2008-08-16 12:48:22