wczoraj ćwiczyłem nogi z plecami - wszystko po rozgrzewce/technika prawidłowa...nie wiem gdzie zrobiłem błąd...
przy drugim ćwiczeniu na plecy - odpowiedni wiosłowania hantelką na maszynie - czyli mamy oparcie na klatce i podciągamy uchwyty ...przy 3 serii i 7 powtórzeniu przy spięciu mięśni pleców poczułem cholernie dotkliwy ból tak jakby pod prawym cyckiem bliżej pachy raczej na wysokości sutka.. tak jakby mi ktoś skalpelem po żebrach przejechał z góry na dół albo urwał kawałek mięsa od kości ;) ..w sumie mało zabawne..i co:
- jak wyciskam gryf albo robię pompkę nic nie boli (może troszeczkę to czuję)
- jak oprę się przy podobnej maszynie tyle,że na tył barków przy wdechu i stabilizacji w pozycji klatka wypchnięta to nie boli ale ten sam ruch/pozycja bez powietrza w płucach i już cholernie boli pod całym prawym cyckiem
- tata jest co prawda ortopedą ale (jak każdy lekarz zresztą)nie zdiagnozuje mnie na odległość a mieszka daleko - ruszać się mogę,oddychać normalnie więc nic nagłego - wymienił mi, że albo ścięgno albo częściowo przyczep mięśnia albo ucisk na nerw między żebrami albo (raczej nie) pęknięcie płuca - ale to by były objawy, szmery itd.
Ogólnie wiadomo, że musi się zagoić - 3 do 6 tyg. normalnie ćwiczę 4 razy w tyg. systemem AB AB (A-klata barki tric bic B-nogi plecy)
Jako, że bez wysiłku nie wytrzymam nogi będę robił dwa razy normalnie ( i tak muszę - inna kontuzja - kolano - jak nie ćwiczę - mięsień flaczeje - potrafi się zblokować - jak ćwiczę - ok) a zamiast treningu A będzie basem godzina żabką powoli...
Co radzicie - jakieś zabiegi? mieliście to kiedyś ? ile trwało leczenie ? ćwiczyliście lekko czy odpuściliście ? itd. proszę o poradę i wymianę doświadczeń ..dzięki pozdr.