Cześć wszystkim, jestem tutaj nowy,to mój pierwszy post, chociaż rozmowy i dyskusje na sfd śledzę już od ładnych paru miesięcy. Może najpierw parę słów o sobie, a potem powiem o co chodzi,bo jedno z drugim się wiąże. Otóż mam lat 25 i od 15 prawie lat trenuję Aikido,od pięciu lat jestem instruktorem. "Moja" wersja Aikido jest bardzo usportowiona - nie jest to Aikido w wersji, którą pewnie większość kojarzy ze sztuką walki dla emerytów :) Niedawno założyłem swój własny klub, co wiąże się ze znacznym wzrostem ilości treningów (rozpiska poniżej). I tutaj pojawia się mój problem:
Mam 1,84m wzrostu, ważę 64 kg, jestem bardzo szczupłą osobą. Ilość tkanki tłuszczowej to ok 13-14% (różne pomiary dają różne wyniki). Jestem typowym ektomorfikiem - do niedawna jeszcze mogłem zajadać się samymi słodyczami i tłustymi rzeczami i nic a nic nie tyłem, zawsze ważyłem mniej-więcej tyle samo. Jako dziecko miałem ogromny apetyt i nie szkodziło to sylwetce. Obecnie też jestem chudy i żylasty, ciężko nabieram masy jakiejkolwiek (i tłuszczowej i mięśniowej).Jakiś rok temu zacząłem się "normalnie" odżywiać, tzn. same zdrowe rzeczy itp., ale bez jakiejś konkretnej diety, tylko po prostu zastąpiłem sztuczne produkty naturalnymi i względnie zdrowymi. Ostatnio jednak znajomi namówili mnie do tego, żebym zrzucił parę kilo tłuszczu (którego mimo że mało, to trochę jest), żeby odsłonić trochę mięśni. I tutaj zaczyna się problem...
Mój plan treningowy wygląda następująco:
Poniedziałek:
1. rano - aeroby 1h (bieg)
2. około południa - ciężki trening 1,5h z grupą zaawansowaną, zawodniczą
3. po południu - średni trening z początkującymi 1,5 h
Wtorek
1. rano - siłownia (klatka, barki) raczej na rzeźbę niż na siłę, dużo powtórzeń, małe cieżary, 1,5h
2. południe - 1h treningu aerobowego z zawodnikami, potem 1,5h treningu technicznego
3. wieczorem - 1,5h mojego prywatnego treningu techniczno-wytrzymałościowego
Środa - jak poniedziałek
Czwartek - jak wtorek, ale na siłowni biceps i plecy
Piątek - jak poniedziałek
Sobota - jak wtorek, na siłowni ćwiczenia na drążku + basen o 22:00
Niedziela - jak wtorek ale bez siłowni + basen o 22:00
Jak widać jest tego od cholery. Zdaję sobie sprawę, że mój opis np. treningu na siłowni jest mało dokładny, ale nie o to mi chodzi. Chodzi o to, że ułożyłem sobie dietę z uwzględnieniem zapotrzebowania kalorycznego, odjąłem od tego ok. 200kcal i... nic z tego. Jestem cały czas głodny, robi mi się słabo, po prostu nie wyrabiam. Jak tylko mogę to jem co tylko mi wpadnie w ręce, cały czas jestem tak głodny. Udaje mi się wytrzymać na tej "diecie" 1-2 dni i organizm odmawia posłuszeństwa, jestem wykończony. Spróbowałem odjąć sobie mniej kalorii i też nic, ewidentnie organizm się domaga, żeby mu dostarczyć tyle energii.
Czy macie jakiś pomysł, jak w takich warunkach przeprowadzić lekką redukcję? Niestety o zmniejszeniu ilości treningów na razie nie ma mowy - póki co nie mam instruktorów/zastępców, którzy mogliby za mnie poprowadzić treningów i muszę wszędzie chodzić sam. Jeśli w czymś podałem za mało informacji, to służę pomocą, jeśli będzie trzeba - dokładnie rozwinę opis, jeśli będziecie chcieli.
Będę bardzo bardzo wdzięczny!!!
Pozdrawiam!