Mam problem ze starym urazem miesnia przywodziciela w lewym udzie (nie wiem dokladnie czy o tą cześć chodzi, ale z tego co patrzylem na schematy to chyba to jest to).
Juz dobre 2-3 lata temu naderwałem sobie wlasnie ten miesien ( sciegno, czy cholera wie co) przy robieniu szpagatu (zwyklego bocznego, nie tureckiego). Po prostu zrobilem wypad lewą noga do przodu, docisnolem do ziemi i bach cos mi strzelilo, nawet bym powiedzial chrupneło. Nie dogrzalem sie za dobrze no i skonczylo sie nieciekawie.
Przestalem cwiczyc (mialem jakies 16-17 lat wtedy, trenowalem tea kwon do) i szybko przestalo mnie to bolec, wogole nie kopałem juz nic wiecej. Az do chwili obecnej, kiedy postanowilem znowu sie porozciagac, wrocic do szpagatu i byc moze niebawem do treningów. Na poczatku rozciagania wogole nie pamientalem o tej kontuzji i nic nie czułem, nawet przy wymachach wyprostowaną nogą do przodu (jest takie kopniecie w TKD), czy przy szpagacie bocznym. Z dwa tygodnie mialem takie dobrego rozciagania, jednak ostatnio cos musialem przetrenowac ten miesien i mnie zaczął boleć znowu. Olalem to i cwiczylem dalej, jednak caly czas mnie boli przy min. kopnieciach do przodu, sklonach do przodu (odczuwam ból w hmmm... lewym posladku, jako takie szybkie ukłucie w momecie maksymalnego naciagniecia). Czuje ze cos jest nie tak z tym miesniem nawet przy bieganiu.
Teraz moje pytanie czy czekac az przestanie bolec( bo na poczatku jak zaczolem sie rozciagac nie bolal mnie nic a nic ten miesien) czy cwiczyc dalej, bo w sumie jest to stara kontuzja i po prostu mi nie da spokoju, dopoki rozganizm sie nie przyzwyczai? Zawsze istenie 3 opcja, zebym po prost odpuscil sobie, ale narazie wole o niej nie myslec...
Wybaczcie ze to wyszlo jak jakis pamietnik, ale chcialem szczegolowe zobrazowac problem. Mam nadzieje tez ze trafilem do dobrego działu ;)
Pozdrawiam.