Starość nie radość?
- Życzę każdemu prezesowi, by tak jak ja miał w swoim klubie takich trenerów - pod adresem Jacka Sidorowicza, Roberta Żółtowskiego i Tomasza Piskorza powiedział prezes UKS Zdrowy Targówek Warszawa, Roman Soroczyński.
- A my życzymy każdemu trenerowi takiego prezesa - zawołał Karol Sala (AKS Piotrków Trybunalski), co spotkało się z powszechną aprobatą.
Coś w tym musi być, bo UKS Zdrowy Targówek - jeden z najmłodszych klubów zapaśniczych w Warszawie - cieszy się w kraju coraz większym uznaniem. Dochował się już pierwszego uczestnika Mistrzostw Europy. Satysfakcja jednego z trenerów, Roberta Żółtowskiego, jest tym większa, że jest nim jego syn, Michał. Imprezy organizowane przez osoby związane z klubem niektórzy stawiają za wzór. - Wszystkie turnieje uczniowskich klubów sportowych powinny wyglądać tak jak na Targówku - mówił Hieronim Kuryś. - Przede wszystkim panuje porządek, który najmłodszym adeptom powinniśmy wpajać już za młodu. Później go ich nie nauczymy.
Organizowany przez Zdrowy Targówek Turniej UKS z roku na rok cieszy się coraz większym powodzeniem. Do tego stopnia, że w tym roku za sprawą startu ekipy norweskiej i ukraińskiej nabrał on międzynarodowego charakteru. Od tego roku rywalizowały także dziewczęta. - To ukłon w stronę zawodniczek, które trenują w naszym klubie. Na razie są dwie - dzielił się Jacek Sidorowicz. Obie stanęły na najniższym stopniu podium - Kinga Gryczka w kategorii wagowej 52 kg, Marta Matuszewska w kat. 57 kg.
Nagrodę dla najlepszego zawodnika stołecznego turnieju z rąk samego burmistrza gminy Targówek Wacława Kowalskiego odebrał Michał Kośla (Reszka Radom), który kilka tygodni wcześniej triumfował w Pucharze Polski Kadetów im. Władysława Miazio. - Ten chłopak to prawdziwy diament. Trzeba go odpowiednio oszlifować i... nie dokończę, żeby nie zapeszyć - stwierdził jeden ze szkoleniowców.
Emocje sięgnęły zenitu, kiedy w sobotnie popołudnie na maty wyszli weterani. Już po raz czwarty rywalizowali o tytuły mistrzów Polski. Nie dość, że w mistrzostwach bierze udział coraz więcej uczestników, to znacznie podwyższa się ich poziom sportowy. Z założenia impreza ma integrować środowisko, bawić i popularyzować zapasy. Mimo upływu lat, już nie tej wytrzymałości i sprawności fizycznej co kiedyś, płynąca w żyłach krew zapaśnika, ambicja, chęć zwycięstwa bierze górę, na macie jest prawdziwa walka. W ostatnich mistrzostwach w niejednym pojedynku polała się krew. Doktor Kania dwoił się i troił, by ulżyć cierpieniom niektórych. Zaś walka Grzegorza Ejsmonta (Wiking Wolin) z Piotrem Markowskim (KS 20 Łódź) niewątpliwie przejdzie do historii warszawskich imprez. Ejsmont kilkakrotnie schodził z maty, by lekarz zawodów choć w pewnym stopniu przystopował krew sączącą się z łuku brwiowego zapaśnika Wikinga. Grzegorz dotrwał do końca i wygrał pojedynek z teoretycznie wyżej notowanym rywalem. W normalnych warunkach pojedynek zakończyłby się walkowerem, ale mistrzostwa weteranów są dla prawdziwych twardzieli i sędzia główny zawodów, Krzysztof Kamiński, pozwolił „dowieźć" walkę do końa.
Rewelacją imprezy okazał się Tomasz Machajewski (Tęcza Środa Wlkp.), który wygrał swoją kategorię wagową zarówno w stylu wolnym, jak i klasycznym. Pokonując Grzegorza Szyszkę (PTC Pabianice) był sprawcą największej niespodzianki mistrzostw. Fantastyczną dyspozycję zademonstrował Władysław Olejnik (Zapasy Kołobrzeg). Niektórzy już teraz ostrzą sobie zęby na jego pojedynek z Władysławem Stecykiem (Grunwald Poznań). Może kiedyś ponownie do niego dojdzie?
Czwórka zawodników - Leszek Blautenberg, Janusz Lisiewski, Piotr Markowski i Mariusz Wiśniewski - stoczyła imponującą liczbę walk, którą często nie dane jest stoczyć większości naszych kadetów, juniorów czy seniorów. Lisiewski bił się aż ośmiokrotnie, pozostała trójka - siedmiokrotnie!
Obecny z ekipą Norwegii Grzegorz Miszta zadeklarował, że w 2009 roku w zawodach - wszak Otwartych Mistrzostwach Polski Weteranów - wystartują old boje z tego kraju. Oj, będzie się działo za rok, będzie się działo!
--
Spartan Kraków - Kuźnia ludzi ze stali
zapasy.krakow.pl