Brekko
Nie wiem czy to dobry dział, ale artykuł jest o lekkiejatletyce w sumie, więc chyba w dobrym miejscu zamieszczam.
"Przetaczanie krwi i sterydy to już przeszłość. Nową królową niedozwolonego wspomagania jest genetyka. Nie zdążymy się obejrzeć, a zawodników zastąpią "maszyny".
Kto z Was - oglądając finałowe popisy Usaina Bolta w Pekinie - nie łapał się za głowę z niedowierzania? Od igrzysk olimpijskich minęło już sporo czasu, Jamajczyk ma za sobą kilkadziesiąt kontroli antydopingowych i... nic. Jest czysty jak łza! Czy aby na pewno?
ACTN-3 - demon szybkości. Mają go wszyscy sprinterzy. Skąd?
Amerykańscy naukowcy wzięli ostatnio na warsztat niejaki gen ACTN-3. Po badaniach, na które wydano miliony dolarów, okazało się, że występuje on u... większości najlepszych sprinterów świata.
Co więcej, są dwa rodzaje tego genu - jedna z nich tzw. wersja „R", wytwarza w organizmie specjalny rodzaj białka, który wydatnie wpływa na wyniki takiego zawodnika. Lekkoatleci nie posiadający w organizmie tego genu, jednocześnie nie wytwarzają tego rodzaju białka, i ich rezultaty, na razie przynajmniej według teorii, są gorsze.
Wyobraźcie sobie jednak, że za kilka lat będzie możliwość rozmnożenia w ciele sportowca takiego genu. W jakim czasie sprinterzy będą mogli przebiec 100 metrów? Aż strach pomyśleć.
Jak szybko może biegać człowiek? Naukowcy już wiedzą. Sprawdź
Nie wykryli EPO, nie wykryli sterydów, to teraz wszyscy oskarżają mnie o doping genetyczny. Bo jestem niby o wiele za wysoki na sprintera, i ktoś o aparycjach jak moje, nie ma prawa tak szybko biegać. Takich głupot już mi się nawet nie chce słuchać. Zazdrość ludzka nie zna granic - powtarza mistrz olimpijski na 100 i 200 metrów, Bolt.
Jamajczyk idzie w zaparte, co dziwić nikogo nie powinno. Ale z drugiej strony doskonale wie, że doping genetyczny jest obecnie nie do wykrycia.
Polacy nie stosują dopingu genetycznego. Ale inni...
I taki stan rzeczy może się utrzymać jeszcze przez najbliższych kilkanaście lat. Czemu? Bo przy manipulowaniu ludzkim DNA do organizmu wprowadza się naturalne związki.
Jedyny sposób by wykryć taki doping to biopsja mięśni zawodnika przed rozpoczęciem kariery, a potem w jej trakcie. To jest jednak praktycznie niemożliwe, bo pobieranie biopsji mięśni to zabieg chirurgiczny i nikt by się na to nie zgodził - mówi Sportfanowi Robert Śmigielski, lekarz kadry polskich pływaków.
Amerykańscy naukowcy posuwają się jeszcze dalej. Ich zdaniem już noworodka można ukierunkować tak, by w przyszłości był doskonałym sportowcem.
Wystarczy wykonać badanie (za 150 dolarów) i rodzice od razu będą wiedzieć, czy ich pociecha ma szansę w sprinterskich konkurencjach, czy raczej tych wytrzymałościowych.
W tym miejscu musimy jednak zmartwić tatusiów, którzy oczami wyobraźni widzą już swoich synów w koszulce Realu Madryt czy Manchesteru United. Gen ACTN-3 nie ma w ogóle przełożenia na piłkarskie umiejętności. Bo piłka to zdaniem tych naukowców jedna z dyscyplin hybrydowych, czyli takich, gdzie poza szybkością i wytrzymałością, liczą się jeszcze także umiejętności techniczne i ogólnie pojęta wizja gry (dopasowanie się do taktyki, przegląd pola, itd.).
Za kulisami w Pekinie mówiło się dużo, że era dopingu genetycznego właśnie nastała. Niestety to jest prawda, smutna, ale jednak prawda. Ja, lekarz, nawet nie chcę przewidywać do jakich wyników może zaprowadzić to sportowców. Mogę jedynie obiecać, że my Polacy, zarówno pływacy jak i pozostali, jesteśmy od tego dalecy - zapewnia Śmigielski.
Pudzianowski to... mały pikuś. Stworzą prawdziwą bestię
Podobnie sytuacja ma się z masą mięśniową. Za tą kwestię zabrali się także amerykańscy naukowcy i tutaj wyniki również są zadziwiające, a zarazem zatrważające.
Udało im się bowiem wyłączyć gen odpowiadający za produkcję miostatyny - tzw. czynnika wzrostu, białka, które ogranicza rozwój mięśni. Jak na razie eksperymenty prowadzili wyłącznie na zwierzętach, ale efekty były porażające. Na świat przyszły gryzonie z masą mięśniową aż czterokrotnie przekraczającą normalną!
Gdybyśmy np. u Mariusza Pudzianowskiego wyłączyli taki gen, to popularny „Dominator" na swoją posesję wchodziłby nie furtką, a... bramą.
Takich genów w ciele człowieka jest wiele. Im bardziej nauka idzie do przodu, tym więcej będzie możliwości genetycznego wspomagania. Prawdę mówiąc, to jest jak studnia bez dna. Pytanie tylko, czy za kilka lat sport będzie miał jeszcze jakikolwiek sens - kończy Śmigielski.
Ano właśnie. Musimy zadać sobie pytanie - czy chcemy być świadkami pięknej sportowej rywalizacji między ludźmi, czy już między istotami genetycznie zmodyfikowanymi?"
źródło O2.pl
Co sądzicie na ten temat?
Zmieniony przez - Brekko w dniu 2009-01-03 00:12:36
"Przetaczanie krwi i sterydy to już przeszłość. Nową królową niedozwolonego wspomagania jest genetyka. Nie zdążymy się obejrzeć, a zawodników zastąpią "maszyny".
Kto z Was - oglądając finałowe popisy Usaina Bolta w Pekinie - nie łapał się za głowę z niedowierzania? Od igrzysk olimpijskich minęło już sporo czasu, Jamajczyk ma za sobą kilkadziesiąt kontroli antydopingowych i... nic. Jest czysty jak łza! Czy aby na pewno?
ACTN-3 - demon szybkości. Mają go wszyscy sprinterzy. Skąd?
Amerykańscy naukowcy wzięli ostatnio na warsztat niejaki gen ACTN-3. Po badaniach, na które wydano miliony dolarów, okazało się, że występuje on u... większości najlepszych sprinterów świata.
Co więcej, są dwa rodzaje tego genu - jedna z nich tzw. wersja „R", wytwarza w organizmie specjalny rodzaj białka, który wydatnie wpływa na wyniki takiego zawodnika. Lekkoatleci nie posiadający w organizmie tego genu, jednocześnie nie wytwarzają tego rodzaju białka, i ich rezultaty, na razie przynajmniej według teorii, są gorsze.
Wyobraźcie sobie jednak, że za kilka lat będzie możliwość rozmnożenia w ciele sportowca takiego genu. W jakim czasie sprinterzy będą mogli przebiec 100 metrów? Aż strach pomyśleć.
Jak szybko może biegać człowiek? Naukowcy już wiedzą. Sprawdź
Nie wykryli EPO, nie wykryli sterydów, to teraz wszyscy oskarżają mnie o doping genetyczny. Bo jestem niby o wiele za wysoki na sprintera, i ktoś o aparycjach jak moje, nie ma prawa tak szybko biegać. Takich głupot już mi się nawet nie chce słuchać. Zazdrość ludzka nie zna granic - powtarza mistrz olimpijski na 100 i 200 metrów, Bolt.
Jamajczyk idzie w zaparte, co dziwić nikogo nie powinno. Ale z drugiej strony doskonale wie, że doping genetyczny jest obecnie nie do wykrycia.
Polacy nie stosują dopingu genetycznego. Ale inni...
I taki stan rzeczy może się utrzymać jeszcze przez najbliższych kilkanaście lat. Czemu? Bo przy manipulowaniu ludzkim DNA do organizmu wprowadza się naturalne związki.
Jedyny sposób by wykryć taki doping to biopsja mięśni zawodnika przed rozpoczęciem kariery, a potem w jej trakcie. To jest jednak praktycznie niemożliwe, bo pobieranie biopsji mięśni to zabieg chirurgiczny i nikt by się na to nie zgodził - mówi Sportfanowi Robert Śmigielski, lekarz kadry polskich pływaków.
Amerykańscy naukowcy posuwają się jeszcze dalej. Ich zdaniem już noworodka można ukierunkować tak, by w przyszłości był doskonałym sportowcem.
Wystarczy wykonać badanie (za 150 dolarów) i rodzice od razu będą wiedzieć, czy ich pociecha ma szansę w sprinterskich konkurencjach, czy raczej tych wytrzymałościowych.
W tym miejscu musimy jednak zmartwić tatusiów, którzy oczami wyobraźni widzą już swoich synów w koszulce Realu Madryt czy Manchesteru United. Gen ACTN-3 nie ma w ogóle przełożenia na piłkarskie umiejętności. Bo piłka to zdaniem tych naukowców jedna z dyscyplin hybrydowych, czyli takich, gdzie poza szybkością i wytrzymałością, liczą się jeszcze także umiejętności techniczne i ogólnie pojęta wizja gry (dopasowanie się do taktyki, przegląd pola, itd.).
Za kulisami w Pekinie mówiło się dużo, że era dopingu genetycznego właśnie nastała. Niestety to jest prawda, smutna, ale jednak prawda. Ja, lekarz, nawet nie chcę przewidywać do jakich wyników może zaprowadzić to sportowców. Mogę jedynie obiecać, że my Polacy, zarówno pływacy jak i pozostali, jesteśmy od tego dalecy - zapewnia Śmigielski.
Pudzianowski to... mały pikuś. Stworzą prawdziwą bestię
Podobnie sytuacja ma się z masą mięśniową. Za tą kwestię zabrali się także amerykańscy naukowcy i tutaj wyniki również są zadziwiające, a zarazem zatrważające.
Udało im się bowiem wyłączyć gen odpowiadający za produkcję miostatyny - tzw. czynnika wzrostu, białka, które ogranicza rozwój mięśni. Jak na razie eksperymenty prowadzili wyłącznie na zwierzętach, ale efekty były porażające. Na świat przyszły gryzonie z masą mięśniową aż czterokrotnie przekraczającą normalną!
Gdybyśmy np. u Mariusza Pudzianowskiego wyłączyli taki gen, to popularny „Dominator" na swoją posesję wchodziłby nie furtką, a... bramą.
Takich genów w ciele człowieka jest wiele. Im bardziej nauka idzie do przodu, tym więcej będzie możliwości genetycznego wspomagania. Prawdę mówiąc, to jest jak studnia bez dna. Pytanie tylko, czy za kilka lat sport będzie miał jeszcze jakikolwiek sens - kończy Śmigielski.
Ano właśnie. Musimy zadać sobie pytanie - czy chcemy być świadkami pięknej sportowej rywalizacji między ludźmi, czy już między istotami genetycznie zmodyfikowanymi?"
źródło O2.pl
Co sądzicie na ten temat?
Zmieniony przez - Brekko w dniu 2009-01-03 00:12:36
Krzysztof Piekarz
Raider_2
Pavlo
remik664
white_rabi
wiadroman
