Zacznę od początku: przez 3 miesiące byłam na diecie <1000 kcal ( nie karćcie mnie proszę za to). Przykładowy ,, rozkład'' menu: 831 kcal, 55 g białka, 23 g tłuszczu, 110 węglowodanów. Ćwiczyłam 6 razy w tygodniu po ok. 60 minut. Intensywność wysiłku raczej umiarkowana- wyczynowcem bym siebie nie nazwała, oj raczej nie... Mniej więcej wyglądało to tak: pon. śr. i pt.- 30 minut stepper plus porządne rozciąganie, wt. czw. i sob. 40 minut kręcenia hula hoop, do tego ćwiczenia na brzuch i pośladki.
Zeszłam z 80 na 60 kg. Ubyło też centymetrów: z talii 14, z bioder 12, z uda 10 cm. Ale nie w tym rzecz.
Teraz, od niecałego miesiąca jestem na tzw. diecie stabilizującej ( postanowiłam zwiększać ilość spożywanych kalorii co tydzień o 100), i np. wczorajszy rozkład wygląda mniej więcej tak: 1033 kcal, 60 g białka, 26 g tłuszczy, 165 węglowodanów. Ruch jest dalej, ale przyznam, że rzadziej i mniej intensywnie. Pon. i śr. lajtowy marszobieg 1 godz., wt. i czw. krótkie 15 min. kardio plus dalej ćwiczenia na brzuch ( abs II) i pośladki.
Waga i wymiary jak narazie się nie zmieniają, staram się to kontrolować.
Wracając do diety, zrezygnowałam z białego pieczywa, słodyczy, fast foodów i całej reszty tzw. śmieciowego żarcia, staram się by w moim codziennym jadłospisie nie zabrakło białka i pełnowartościowych produktów, piję dużo wody.
Chcę ostrożnie ustabilizować swoją obecną wagę i wymiary. Jednak jak już napisałam wcześniej, nie jestem już na odchudzającej, więc nie ukrywam, że ciągnie mnie nieco do małej rozpusty- taka natura powiedzmy. I tu właśnie ( no nareszcie) moje pytanie:
Czy jeżeli 5 dni w tygodniu będę trzymać się swojej diety, a w weekendy pozwolę sobie na zdecydowane od niej odstępstwo, to czy równać się to będzie z ponownym przybraniem na wadze?
,, Zdecydowane odstępstwo''- nie mam tu na myśli pochłonięcia 5 Snickersów i paki chipsów na kolację- bardziej zdrowy obiad, ale większe porcje, jakieś upieczone własne ciasto, więcej owoców, jakieś przekąski ( np. gorzka czekolada), czy alkohol. Dodam również, że normalnie jem regularne posiłki- 4 dziennie, co 3 godziny. W soboty i niedziele posiłki byłyby spożywane spotnanicznie, wtedy, gdy mam po prostu ochotę- czyli niebardzo regularnie. Ponadto przyzwyczaiłam mój organizm do tego, że kolację zjadam na ok. 5 godzin przed snem, w weekendy miałyby to być powiedzmy 2 godzinki.
I np. w taką rozpustną sobotę czy niedzielę rozkład wyglądałby mniej więcej następująco: 2312 kcal, 104 białka, 50 tłuszczy, 382 węglowodanów.
Nie każdemu łatwo jest trzymać rygor non stop, to chyba oczywiste ;)
Czy mogę Waszym zdaniem pozwolić sobie na takie cuś? Czy może jednak powinnam popukać się w głowę, i jeżeli nie chcę jo- jo, dać sobie na wstrzymanie? Co byście mi poradzili?
Pamiętajcie proszę o tym, że nie jestem zawodowcem, ani w sporcie, ani w odżywianiu- ot zwykłe dziewczę.
Będę naprawdę wdzięczna za odpowiedzi.
Płeć: Kobieta
Wiek: 21
Waga: 60
Wzrost: 168
Obwód klatki: 87
Obwód ramienia: 25
Obwód talii: 64
Obwód uda: 56
Obwód łydki: 39
Szacunkowy poziom tkanki tłuszczowej: 20%
Aktywność w ciągu dnia: Praca siedząca- przed komputerem.
Uprawiany sport lub inne formy aktywności: 2 razy w tygodniu ( pon. i śr.) marszobieg 1 godz, 2 razy ( wt. i czw.) krótki 15 min. wysiłek kardio plus ćwiczenia na brzuch i pośladki, do tego stretching.
Odżywianie: Była dieta- poniżej 1000 kcal. Teraz na stabilizacyjnej- dodaję 100 kcal na tydzień.
Odżywiam się zdrowo- warzywa, owoce, produkty razowe, chudy nabiał, czasem drób i ryba. Nie jem czerwonego mięsa.
Cel: stabilizacja aktualnej wagi
Ograniczenia żywieniowe: Brak
Stan zdrowia: Dobry
Preferowane formy aktywności fizycznej: Treningi mające na celu utrzymanie przyzwoitej sylwetki; średnia intensywność; 3- 4 razy w tygodniu, 30- 60 minut.
Stosowane aktualnie i wcześniej preparaty: Żadnych
Czy możliwe jest wprowadzenie suplementów: Nie planuję
Stosowane wcześniej diety: 1000 kcal