Witam, mam mały problem zdrowotny. Mianowicie boli mnie nadgarstek, cóż, wiem że nie wiele można z tego wywnioskować ale opisze wszystko. Przeswietlenie nie wykazało złamania (w sylwestra było mocne uderzenie w ściane tak jakbym komuś chciał dac w jape, nadgarstek po tym nie bolał, zaczęło się ~10 dni potem więc nie wiem czy to z tym wiązać)
Ból objawia się praktycznie tylko przy zgięciu nadgarstka do pozycji ~45 stopni w dół i więcej i jes to ból jakby ktoś wbijał szpilki, ból umiejscowiony jest gdzieś głęboko, nie przy skórze, im więcej nadgarstek zegne tym ból większy, często boli także przy "wysiłku" jakim jest trzymanie sie rurki w autobusie gdy ten hamuje itp. Czasami czuje też mrowienie i jakby wewnetrzne pieczenie w tym miejscu, jednakże wydaje mi sie ze moze to byc spowodowane uzywaniem masci przeciwbolowej Kotonal Lek ktra swoja droga nie dziala...ale smaruje majac nadzieje ze zadzaiala jak placebo.
Trwa to od ponad poltora miesiaca, nasza nawet prywatna slozba zdrowia to paranoja, na lekarza czekałem 2 tygodnie, zabulilem 100zł i dał ksierowanie na rezonans, za ktory zaplace ~500-600zł a bedzie on dopiero 13 marca, wyniki po 18 marca, lekarz za kolejny tydzien. Tak wiec dopiero za miesiac bede wiedzial (albo i nie) czy cos mam uszkodzone w srodku, do tego czasu moze jakas madra głowa coś może pomoc? Moze jakis ucisk na nerw? Naprawde zaczynam sie tym denerwowac bo pisze prace dyplomową, kupuje samochod a i w wakacje bym chcial moc poplywac :/
Na foto zamieszczam skan ;) prawej dłoni z miejscem gdzie boli...