Marcin Masłowski
2009-04-23,
Skazany ochroniarz powinien stracić licencję. Policja nie odbiera mu jej, bo nikt jej nie informuje o wyroku. W Polsce jest 100 tys. pracowników ochrony. Ilu spośród nich to bandyci z wyrokami?
W czerwcu 2003 r. do Centralnego Biura Śledczego w Łodzi przyszedł Piotr S., właściciel pabianickiej dyskoteki "Diabolo". Opowiedział, jak kilka dni wcześniej został skatowany przez kilkunastu bandytów z Łodzi. Dostali też "bramkarze" z jego lokalu. Skopani, z połamanymi żebrami i nosami wylądowali w szpitalu. Klub został zdemolowany.
Napastnikami byli ochroniarze, chcieli przejąć "bramkę" w "Diabolo". Kierowali nimi dwaj bracia z Łodzi: Sławomir i Tomasz F. Pabianickiej prokuraturze udało się oskarżyć ich o próbę wymuszenia i pobicie. Prawomocny wyrok zapadł w styczniu 2008 r., bracia dostali wyroki w zawieszeniu.
Sławomir F., mimo zarzutów, a potem prawomocnego wyroku, do marca tego roku z licencją ochroniarza w kieszeni terroryzował kolejne kluby i dyskoteki w Łodzi i miastach Łódzkiego. Dopiero przed miesiącem CBŚ rozbiło jego gang. Razem ze Sławomirem F. za kratki trafiło kilku policjantów-antyterrorystów, którzy z nim współpracowali.
- Schemat działania gangu był zawsze podobny. Podejrzani przychodzili do dyskoteki i proponowali właścicielowi ochronę - opowiada prokurator Rafał Sławnikowski z Prokuratury Okręgowej w Łodzi. - Jeśli ten się nie zgadzał, były bójki na dyskotece, podczas których cierpieli klienci. Później podejrzani ponownie nachodzili właściciela proponując ochronę. Ich oferta była wtedy najczęściej przyjmowana.
Jak to możliwe, że Sławomir F. mógł w majestacie prawa świadczyć usługi ochroniarskie, skoro uprawnień nie powinien mieć przynajmniej od dnia skazania? Dopiero w marcu Wydział Postępowań Administracyjnych Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi wystąpił do sądu o przesłanie wyroku, by odebrać licencję bandycie.
- Gdy sąd lub prokuratura wie, że osoba przeciwko której toczy się postępowanie karne posiada uprawnienia licencyjne, powiadamia nas o prowadzonej sprawie. W tym przypadku nie dostaliśmy informacji - tłumaczy nadkomisarz Katarzyna Kusewicz z WPA. - Dopiero teraz CBŚ nas poinformowało, że F. ma zarzuty. Więc zabierzemy mu licencję.
Problem w tym, że ani prokuratura ani sąd nie mają formalnego obowiązku informowania policji o zarzutach, ani nawet o skazaniu.
- Z kodeksu postępowania karnego nie wynika, byśmy musieli powiadamiać policję - tłumaczy Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi. - Przełożonych tak. Ale tylko w przypadku urzędników, żołnierzy, studentów.
- Sądy także nie są zobowiązane do informowania policji o wyrokach skazujących osób posiadających licencję na ochronę osób i mienia - stwierdza Maciej Kujawski z Ministerstwa Sprawiedliwości.
Skąd więc policja ma wiedzieć, że ochroniarz z ostrą bronią jest wyrokowcem? Nie wiadomo, ustawa o tym milczy. Zgodnie z nią "komendant wojewódzki policji zawiesza prawa wynikające z licencji w przypadku powzięcia wiadomości o wszczęciu postępowania karnego." A powziąć - jak widać - nie ma skąd.
Ilu spośród stu tys. polskich ochroniarzy pracuje mimo kłopotów z prawem? Tego nie wie nikt, choć branża swoje wie.
- Nie oszukujmy się - mówi były pracownik łódzkiej agencji ochrony, potentata w mieście. - Wszyscy w branży wiedzą, kto ma wyroki za rozboje czy pobicia i wciąż pracuje. Chłopaki gubili broń po pijaku, okradali stacje benzynowe. Dostali wyroki w zawieszeniu i policja o niczym nie wie. Nawet nie wymaga się od nas zaświadczeń o niekaralności - jedynie raz na trzy lata mamy przedstawić w Wydziale Postępowań Administracyjnych badania lekarskie i opinię dzielnicowego. Dzięki temu mamy pracę nawet, gdy powinie nam się noga.
"Tajemnice Łodzi"
W piątek w "Gazecie Wyborczej" reportaż Marcina Kwintkiewicza i Marcina Masłowskiego: - Był moment, że gangsterzy nie mieli już, skąd brać policjantów do pomocy. Zaczęło ich brakować w oddziale antyterrorystycznym, po prostu.
http://miasta.gazeta.pl/lodz/1,35153,6529358,Ilu_jest_przestepcow_wsrod_ochroniarzy_.html
Przystoi aby Ojczyzna droższa nam była niz my sami sobie.