wyobrazcie sobie mezczyzne w mlodym wieku (20 lat), z lekka nadwaga i niska kondycja fizyczna. pewnego dnia postanawia sobie, ze sie zmieni, wiec w tym celu udaje sie na sfd. uklada odpowiednia diete, czyta artykuly na temat HIIT, areobow i ich skutecznosci w zrzuceniu zbednego balastu z brzucha i poprawieniu kondycji. po dosc ciekawych lekturach postanawia wyjsc na bieznie zmierzyc sie ze soba i wlasnymi slabosciami.
po lekkiej rozgrzewce i rozciaganiu czuje lekkie zmieczenie. Ale nic, przystepuje do treningu wlasciwego. dzieli bieg na 45 sekund umiarkowanego truchtu i 10 sekund sprintu. robi jednak tylko dwa powtorzenia. musi zatrzymac sie odpoczac. ciezko zlapac mu oddech. po kilku minutach podejmuje sie nastepnej proby, robi jedno powtorzenie. wiecej nie wycisnie w ten dzien. nastepna proba za dwa dni.
tak wyglada mniej wiecej moja sytuacja.
warto tak biegac? jest sens robic przerwe po dwoch interwalach i nastepnie probowac kontynuowac? nie lepiej byloby zabrac sie najpierw za aeroby zeby podbudowac troche kondycje do HIIT?
pozdrawiam