To i ja się dorzucę z moim doświadczeniem. Robiłem 2 etapy protal, jestem na trzecim, ale teraz to już bardziej low carbo niż protal.
Waga początkowa 100kg - koniec stycznia 2010.
Waga po 2tygondniach około 94kg.
Waga po 6tygondniach 89-90kg. Od 2 tygodnia ćwiczyłem 3h w tygodniu aikido.
Waga obecnie 88kg zatem utrzymuje i chudnę w tempie około 0.5kg na tydzień. Poza tym były święta.
Jak widać skuteczność jest naprawdę
dobra. Dieta działa jak większość diet-cud na zasadzie początkowego wypychania wody z organizmu, a później utrzymaniu zdrowych nawyków. Pozwala to na szybkie pozbycie się kilku-kilkunastu kilo bez ćwiczeń. Dla mnie było to o tyle ważne, że moje kolana nie wytrzymałyby treningu przy masie własnej 100kg. Zatem jak trzeba z czegoś wystartować i jeszcze nie mamy pomysłu na ćwiczenia/nie mamy możliwości to jest to niezły start.
Podkreślam - moim zdaniem.
Tyle zalet czas na wady.
Utrudnienia życiowe
Niestety wypychanie wody daje się we znaki (na początku dużo wycieczek do WC, także w nocy jak bym miał chore nerki i przerost prostaty na raz). Przynajmniej na samym początku. Później jest lepiej. Kolejny problem to konieczność odkrycia "kuchni proteinowej", czyli umiejętności robienia cyca na 1001 sposobów. Da się, bo o ile z owocami morza (które wg. Dukana mogą zastąpić cyca) jest średnio to odkryłem co najmniej kilka nowych połączeń ziół. Dieta jest stosunkowo droga. Mięcho, szczególnie chude, kosztuje swoje. Tak samo jak dobrej jakości wędliny czy ryby (tu prywatne przemyślenie - jak się da dużo ryb, to wychodzi w praktyce low carbo, czyli białko + tłuszcz, przy czym duąz przewaga białka w kcal).
Problemy ze zdrowiem
U siebie nie stwierdziłem, ale koleżanka, która mi poleciła tą dietę zakończyła z poważnym problemem z nerkami. Zdarza się.
Trzeba pamiętać o uzupełnianiu witamin na tygodniu proteinowym, zatem bez dodatkowej garści multiwitaminki co rano nie obejdzie się. Wiele osób zapomina o tym.
Kolejny problem to gówniane samopoczucie. Po miesiącu nie można już patrzyć na tune z puchy, cyc śmierdzi, a wędliny wychodzą uszami o twarogach 0% nie wspomnę bo to woda jest. Do tego zaczyna się "parcie na chleb". Krzyczymy "królestwo za okruszki" i rzucamy się na każdy najdrobniejszy kawałek pieczywa.
Inne wady
Do innych wad/pułapek zaliczam:
- spadek odporności na alko. Kiedyś piłem 10 piw wieczorkiem i spoko, po diecie 2 piwa i zgon. Szczególnie na tygodniu proteinowym.
- Trudno utrzymać dietę jeżeli musimy chadzać w gości. Matce nie wytłumaczysz, że nie jesz ziemniaków. Tu przewaga klasycznej diety, bo można sobie tak ułożyć menu, że nawet większe obżarstwo w święta nie zaboli.
- Dieta wymaga ogromnej samokontroli i bycia upartym.
- Trzeba zwalczyć chęć "odbicia" sobie po drugim etapie. Może być ładne yoyo.
Podsumowując. Dieta fajna jeżeli tak jak ja nie można ćwiczyć przy dużej nadwadze. Niestety zdarzają się przypadki rozwalenia organizmu. Dieta wymaga też samodyscypliny na najwyższym poziomie oraz zasobnego portfela.
//edit: co do spadku mięśnia/siły to robiłem co wieczór pompki (1s2s - na 50% z poprzedniego dnia, ostatnia MAX) i wyniki się nie zmieniały za bardzo (czasami zrobiłem dwie więcej czasami jedną mniej w 3s).
Zmieniony przez - snorri1 w dniu 2010-04-16 12:38:05