Tak więc ćwiczę już od dwóch lat, ale bez diety konkretnej, co znaczy że nie mam ustalonego co w jakiej godzinie i w jakich dokładnie ilościach jem. I raczej wlałbym tak nie mieć bo wątpię czy bym mial do tego cierpliwość. Problem a raczej pytanie jest takie: Przez całe walacje odrzywiałem się w taki sposób- Śniadanie(ok. godz. 8:00): pieczywo z kawałkiem wędliny, najczęściej drobiowej i do tego twarożek/serek/warzywko, Obiad(ok. godz. 12): mieszkam na kampusie i o tej poże wydają obiady, zawsze są do wyboru 3 zestawy i wybieram zawsze ryż/makaron/kasze + Jakiś kawałek mięsa najlepiej z kury(ale zawsze nie ma) lub ryby + warzywa które dodają zawsze. Teraz z pracy a za miesiąc ze szkoły wracam w godzinach 16-18 i jem prawie zawsze ryż + Pierś z kury i po krótkiej przerwie robie trening po czm zjem jakieś węglowodany, piję wyłącznie wode hebate i jedną kawę dziennie niestety z cukrem. Czy dieta nie może być taka luźna, czy zawsze musi to byś okreslona liczba posiłków, jedzona, o określonych porach (czego w przypadku posiłku przed i po treningu się nie czepiam) i w określonych ilościach.
Mimo iż mam tylko te trzy posiłkidziennie nie mam żadnych wilczych napadów głodu.
Wiem że może to głupie co tu pisze, ale chce w październiku zrobić sobie pierwszy cykl kreatyny, i to raczej wymaga diety, więc pytam czy nie mógłbym pozostać przy starym sposobie odżywiania??
Przyznam się że czasami zgrzeszę, i skusze się na kebaba, czy jakiegoś słodycza ale raz na tydzień/dwa max.
Trzeba korzystać z życia, tak jakby je jutro się miało skończyć!!! Nie wolno oglądać się na innych, bo oni nie przeżyją go za nas. Co najwyżej mogą nam je spieprzyć!!!