Mój staż to pół roku. Od półtora miesiąca robię FBW 3x w tygodniu. Moim celem na początek jest nabranie masy mięśniowej. Dietę trzymam, choć nie jakoś super rygorystycznie (nie rozliczam się skrupulatnie z kalorii i gramów białka). Wciągam 4 posiłki dziennie, w tym spore ilości drobiu i nabiału oraz 2x dziennie po 30g białeczka (Matrix 5.0).
Generalnie jest OK. Mięśnie się zarysowują, szczególnie klata ruszyła, a i ciężary zakładam coraz większe. Poza jednym fatalnym wyjątkiem: najszerszym pleców. W ćwiczeniach na te mięśnie nie zrobiłem progresu z ciężarem, a podciągnąć się na drążku nadal potrafię jedynie w wąskim podchwycie (czyli głównie bicepsem), co mnie cholernie irytuje.
Trening poniżej. Niektóre pozycje zmieniam co drugi trening, wtedy zapisane są w postaci "ćwiczenie 1 / ćwiczenie 2". Wszystkiego robię po 3x12.
1. przysiady ze sztangą
2. martwy ciąg / unoszenie tułowia z opadu
3. ściąganie wyciągu szerokim nachwytem / wiosłowanie sztangielką
4. uginanie nóg na maszynie (zginacze)
5. wyciskanie sztangielek płasko / wyciskanie sztangielek skos
6. rozpiętki skos / rozpiętki płasko
7. arnoldki
8. ściąganie wyciągu wąskim nachwytem (triceps)
9. uginanie ramion ze sztangielką (biceps)
10. brzuszki
Trening wraz z rozgrzewką i aerobami na koniec (10-15 min) zajmuje mi półtorej godziny, więc nie chcę już dokładać nowych ćwiczeń. Tymczasem te nieszczęsne plecy nie chcą rosnąć, a i łydy bym potrenował, bo chude są i odstają już trochę od moich ślicznych udek ;)
Może więc wywalić trening łapek, bo bi i tri dostają bodźce i tak przy innych ćwiczeniach? W zamian robiłbym szeroki nachwyt i wiosłowanie na każdym treningu plus dorzucił coś na łydy. Co Wy na to?