Bastek - obydwa, a juz Sydney bije rekodrdy absurdu - 1 bed unit chodzi w lepszych dzielnicach od 500-700pw i to zazwyczaj nieumeblowany, a im dalej od centrum tym dluzej ugrzezniesz w korkach jak bedziesz dojezdzal do pracy.
Kupno? Pol banki na male dziadostwo zwane domkiem z widokiem na sasiada, jak pisalem inne miasta sa tansze, ale gonia Sydney.
Nawet w proporcji do zarobkow dalej sa to kosmiczne ceny, przykladowo zeby sobie kupic domek za banke (czyli taki ktory ma widok na zatoke i przypomina miejsce w ktorym chcialo by sie mieszkac, a nie nore do ktorej chcesz sie wrzucic po pracy) trzeba zarabiac miesiecznie...15000 - tada! Ktos tyle zarabia? Nie za duzo osob, wiec zaczyna sie od kupna unitu za 300 000 w chvjowej dzielnicy, splaca calosc albo czesc i z wkladem wlasnym mozna kupowac dalej, w ten sposob zanim umrzesz moze kupisz sobie dom nad zatoka
Jakos mnie nie kreci ta koncepcja totalnie...
Avant - gornictwo to olbrzymi przemysl tutaj i dobrze za to placa, wiec nie zastanawiaj sie jak bedziesz mial oferte.