Mam (jeszcze) nadwagę, ale ogólnie jestem osobą aktywną z około 2 letnim stażem ćwiczeniowym (siłownia obowiązkowo- nie boję się dużych ciężarów). Od jakichś trzech miesięcy postanowiłam przyłożyć się bardzo do treningów (ogólnie robię p90x z dodatkowymi cardio). Dietę mam ułożoną zgodnie z moim zapotrzebowaniem, dogłaskaną, dopieszczoną i w ogóle. Lekko przycięte ww, bo tak lubię. Z kalorii obcięte 300 (w niektóre dni na zero). W ciągu trzech miesięcy straciłam 14 cm z pasa (i to tak luźno mierząc), w innych częściach ciała też poleciało (biodra, uda, odtłuściły się ramiona). Mierzyłam fałdy tłuszczu, zmniejszają się aż miło. Na wadze... jakieś max 2 kg mniej. Ja tam się cieszę, bo mi na wymiarach (a konkretnie odtłuszczeniu się) zależy, waga mi wisi, mogę na nią nie włazić żeby się nie stresować. O przyroście mięśni raczej nie ma co mówić bo w końcu dieta nie na masę, ćwiczenia też nie. Wody też nie zatrzymuję bo przecież po obwodach było by widać. Prawidłowo to tak? Nie żebym narzekała, ale trochę mnie to dziwi.
Jeśli kobieta w nocy nie jęczy to w dzień warczy.