SFD.pl - Sportowe Forum Dyskusyjne

Tradycyjna walka senegalska - zapasy z uderzaniem

temat działu:

Sztuki Walki

słowa kluczowe: , , , ,

Ilość wyświetleń tematu: 3841

Nowy temat Wyślij odpowiedź
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 9 Napisanych postów 1921 Wiek 48 lat Na forum 15 lat Przeczytanych tematów 14221
na starożytności trochę się znam z racji tego że przez lata interesowałem się tym okresem, i te czasy wbrew pozorom są całkiem dobrze opisane. Z tego co się zachowało wynikają dwie rzeczy - jedna to przygotowanie wojskowe i sposób walki na nim oparty, a druga to współzawodnictwo oparte na wojskowym sposobie walki.

I o ile w armii liczyła się dyscyplina, taktyka, oraz ekonomiczna bezwzględność - przeciętnego żołnierza normalnie się zabijało dopóki nie osiągnęło się przewagi, lub poddania - wtedy zostawali niewolnikami, bardziej znaczące osoby brane były żywcem i raczej się ich nie raniło tak by mogli umrzeć - za nich albo brano duży okup, albo wprowadzano do miasta tryumfalnie i tam publiczne tracono - taka starożytna propaganda sukcesu :)

Jeśli chodzi o współzawodnictwo i zawody oparte na sposobie walki w wojsku, to te sposoby walki były bardziej indywidualne i bardziej rozwinięte. I tu zdecydowanie nie chodziło, by kogoś zabić, czy poważnie okaleczyć - chodziło przede wszystkim o pokazanie własnej przewagi. I jak Dacheng słusznie zauważył, to że nie było lub prawie nie było zasad i wolno było zabijać nie przekładało się to na jakąś dużą śmiertelność walczących - raczej to były wyjątki. Jeśli ktoś był dobry w tym co robił i pokonywał swoich przeciwników, to nie miał powodu by ich zabijać - łatwiej zyskać sławę upokarzając swojego oponenta, niż go zabijać. Do dzisiaj na Colosseum można przeczytać na kamieniach wyznania miłości Rzymianek w stosunku do sławnych gladiatorów.

Z pankrationem było zapewne podobnie - uzyskanie optycznej przewagi, pozbawienie przeciwnika możliwości obrony było wystarczające do rozstrzygnięcia starcia. Zabijanie lub poważne okaleczenie nie było by ani dobrze przyjęte, ani sławy takiej nie przynosiło raczej.

No i jak pisałem - zdecydowanie stójka - nawet zapasy to stójka, a ten który znalazł się na ziemi przegrywał. Styli parterowych raczej też nie było. Jak pisałem style te oparte były o sposoby walki ówczesnych armii - wojska. Kto w szyku się przewrócił ten ginął, zatem trzeba było robić wszystko by stać na nogach.

No i ludzie od pradziejów walczyli i przy tym rozgraniczali pomiędzy wojną i walką na poważnie, a zabawą, czy quasi zawodami sportowymi.


Wcale bym się nie zdziwił jakby pankration w starożytności przypominał to co jest na pierwszym filmiku tego wątku.


Zmieniony przez - Yang32 w dniu 2010-07-25 17:12:37

bujing yishi bu zhang yi zhi

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 111 Napisanych postów 16087 Wiek 37 lat Na forum 15 lat Przeczytanych tematów 79876
Laamb czyli senegalskie zapasy

Ten sport w tradycji Sererów jest ściśle związany z porą deszczową i żniwami. U Lebou (kuzynów Wolofów) walczono po dobrych połowach na Atlantyku. Młodzież w duchu sportu udowadniała swoją waleczność i męskość. Turnieje były zorganizowane po pracach na polu, na głównym placu, aby wyłonić sezonowego mistrza wioski, lub okolic. Zasady były proste: rzucić przeciwnika na ziemię.

Walki toczą się w ograniczonym kole i każdy zapaśnik stara się rzucić przeciwnika na ziemię. Przegrywa ten, którego wszystkie cztery kończyny będą równocześnie w kontakcie z ziemia, został przewrócony lub wyrzucony z koła. Trójka arbitrów decyduje o werdykcie. Nawet monitory telewizyjne są wykorzystywane w spornych sytuacjach.

Jedna rzecz się nie zmieniła. Są nią mistyczne przygotowania u boku Marabuta przed walką. Zapasy to także cały folklor: śpiewy, rytmy na bębnach, pokazy tańców samych zawodników lub ich pomocników (czasem są to zespoły i bogate układy choreograficzne). Bakkou to właśnie ten obrzęd, ta atmosfera. Cel jest jasny. Przez taniec wygrać psychologiczną walkę z przeciwnikiem i uzyskać przychylność publiczności. Dwa w jednym.

Od wieków jest ten sam rytuał. Grioci jak zwykle dodają swoje pięć groszy i zachęcają zapaśników do większej mobilizacji. Ten spektakl jest zapewniony na każdej imprezie i trwa dość długo. Czas samej walki natomiast jest otwartą sprawą. Dopóki słońce nie zachodzi, można walczyć. Ale niektóre zmagania przypominają walkę Gołoty z Lewisem. Trwają kilkadziesiąt sekund. Albo kończą się nudnymi, komicznymi, czasem skandalicznymi remisami.

Zapaśnicy są podziwiani. Ci królowie aren zarabiają niebotyczne kwoty.
Żaden sportowiec nie zarobi w Senegalu tyle, co oni za walkę. Dzięki trzem z nich, którzy dominowali w latach 70-tych, Mbaye Gueye (Tygrys), Robert Diouf i Double Less, zapaśnicy zaczęli naprawdę zarabiać dużo. Natomiast w połowie lat 90-tych, generacja „Boul Fale” z młodym czempionem Mohamedem Ndao – alias Tyson (podziwiał tego amerykańskiego boksera) na czele doprowadziła do tego co mamy dzisiaj w senegalskich zapasach.






walkę Tysona z Bombardierem





Źródło: afryka.org


------------------------------------------------------------------

Poszperałem trochę w necie odnośnie tych zapasów

This is madness!
This is SHIN-AI-DO!!!

http://www.shinaido.w8w.pl/

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 19 Napisanych postów 1163 Wiek 47 lat Na forum 16 lat Przeczytanych tematów 13357
No i jak pisałem - zdecydowanie stójka - nawet zapasy to stójka, a ten który znalazł się na ziemi przegrywał. Styli parterowych raczej też nie było. Jak pisałem style te oparte były o sposoby walki ówczesnych armii - wojska. Kto w szyku się przewrócił ten ginął, zatem trzeba było robić wszystko by stać na nogach.




Poza tym - na chłopski rozum - pankration jako sport olimpijski nie mógł być specjalnie niszczący, bo nie takie były idee. Dyskiem też rzucało się w dal, a nie w przeciwnika . Zaś pankration rozumiany jako element przygotowania wojskowego, gdyby powodował trwałe okaleczenia nie miałby sensu, gdyż "zużywałby" siłę żywą armii. Takie wojsko stanęłoby przed problemem podobnym do turnieju rycerskiego w filmie "Jabberwocky"...

Zmieniony przez - Transi w dniu 2010-07-29 08:11:59

Denerwować się, to mścić się na własnym zdrowiu za głupotę innych

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 9 Napisanych postów 1921 Wiek 48 lat Na forum 15 lat Przeczytanych tematów 14221
Żadne zawody czy to w starożytności czy średniowieczu nie miały na celu zabijania czy okaleczania, ale celem było wyłanianie zwycięzców, ludzi o szczególnych zdolnościach. To że można było zabijać, nie znaczy że to było pochwalane. Dla przykładu najbardziej znani gladiatorzy pyli pupilkami tłumów - zakochiwały się w nich rzymianki, zapraszani byli na przyjęcia do domów znanych rodów. Na coś takiego nie mógł liczyć brutal i "rzeźnik".
Co do jeszcze sposobów walki na quazi zawodach w starożytności a w wojsku - Zachowały się zapiski np o tym, że podczas walki kiedy osiągnęło się przewagę i przeciwnik leżał na ziemi niekiedy symbolicznie "zabijało" się go - polegało to na tym, że leżącemu na ziemi tępą stroną broni przejeżdżało się po szyi. Nic mu się oczywiście nie stało, ale dowód pokonania był. W niektórych tradycyjnych sposobach walki plemion afrykańskich typu Zulusi coś bardzo podobnego do dzisiaj można zobaczyć.
Te quazi sporty pierwotnie nie miał być rozrywką - miał być przygotowaniem żołnierzy do wojny, i utrzymaniem ich sprawności w czasach pokoju. Kiedy okazało się, że to może być ciekawe zaczęto rozwijać tą dziedzinę. No i sławni zawodnicy byli doskonałym przykładem i zachętą dla tego by chcieć wstępować do wojska. Nie zapominajmy że służba np w rzymskich legionach trwała 25 lat! To było 3/4 życia przeciętnego legionisty ( tego który przeżył).

Co do średniowiecza i turniejów - tu brali udział rycerze - ci którzy walczyli w wojnach - w starożytności "sportowcy" rzadko byli żołnierzami.

bujing yishi bu zhang yi zhi

Nowy temat Wyślij odpowiedź
Poprzedni temat

Kimono Kyokushin

Następny temat

Pragmatic martial art - na bazie wing chun, jeet kune do

WHEY premium