Ćwiczę w sumie tylko na siłowni i czasem mi się zdarza, że bolą mnie plecy, przy krzyżu. Rzadko jest to ostry, kłujący ból.
Nie robię przysiadów, martwego ciągu (kolana szwankują, lekarz zabronił), na plecy głównie wiosłuję modłą Wodyna + drążek - dynamicznie, z pomocą nóg.
Bezpośrednich ćwiczeń na prostowniki nie wykonuję.
Staram się zachowywać prostą postawę ciała, jak siedzę to zawsze się opieram, nie przeciążam kręgosłupa.
Mięśnie brzucha też trenuję.
A plecy, jak pobolewają, tak pobolewają.
Czym to może być wywołane? Lubię ćwiczyć, ale ostatnio odpadły mi treningi nóg (bóle kolan, ucisk na tętnice podczas przysiadów, USG było robione, etc.).
I zdarzają mi się te bóle w krzyżu.
Co wobec tego robić?
Jak ćwiczyć te cholerne plecy, żeby to funkcjonowało?
Bo ćwiczyć samą klatę, bary, łapy, to głupio trochę. I bez sensu w sumie.
Jakieś propozycje, porady? Ktoś miał podobnie lub zna kogoś, kto przeszedł/przechodzi coś takiego?
Every f***ing thing is possible.