Nie wiem czy to wyliczenie kaloryczne nie jest zle/za bardzo wyzylowane, bo raczej staram sie unikac liczenia, wazenia itd;) (co moze nie jest za dobre), ale jak jakos w zime jak liczylem zapotrzebowanie kaloryczne, to wychodzilo cos kolo 3000, a jestem sporo nizszy, kilkanascie kilo lzejszy. Nie chce sie madrzyc, bo sam ten temat ogarniam w jakims tam minimalnym stopniu, wiec moze poczytaj tematy na forum o odzywianiu itd.
U mnie tluszcz z brzucha i wewnetrznych czesci ud schodzi na koncu przy traceniu wagi i najwiecej sie go tam gromadzi.
To tez nie jest tak, ze najwiecej tluszczu z brzucha spalisz robiac cwiczenia na brzuch.
Tez bledne jest myslenie, ze im bardziej "intensywny" i "szybki" trening tym wiecej tluszczu spalisz. Dlatego to Insanity bardziej jest ulozone pod osiagniecie wyzylowanej kondycji atletycznej niz palenie jakis duzych ilosci tluszczu. Nie mowie, ze nie da sie na tym schudnac. I jak widzialem zdjecia ludzi, ktorzy najpierw robili iles tam czasu P90X a potem to Insanity, to zyskiwali na dorzezbieniu sylwetki kosztem miesni.
Sam uwazam, ze "trening" wspomagajacy odchudzanie powinien byc jak najmniej "upierdliwy" i taki, zeby nie byl nudny i dalo sie go wpasowac w dzien. W moim przypadku jest to taki szybki marsz, zakladam mp3 na uszy i traktuje to jako spacer. Jak lubisz rower, to wsiadaj na rower i jedz gdzies tam. Jezdzenie na rowerku stacjonarnym jest dla mnie za nudne, bieganie za bardzo meczace, zostawiajace "sztywne" uda, wracam caly mokry zziajany i zanim dojde do siebie to mija godzina.
Co do kolan jeszcze, to trzeba ladowac tak "miekko", bardziej na palcach i amortyzujac, tak jak pokazuja na cardiox, zeby nie bylo prawie slychac uderzenia o podloge.
To cwiczenie ze skretami/drazkiem moze pomoc tez w ten sposob, ze miesnie sie bardziej "napna" i boki nie beda tak "wisialy". Na koncu ab rippera jest podobnie pomyslane cwiczenie - mason twist.
Joga tez "napina" i "ujedrnia" miesnie, wiec moze nie warto z nej rezygnowac, chociaz jest upierdliwa;)
Jak tak czytam, to tez mysle, ze warto zebys uniknal, tego co juz przerabialem kilka razy na sobie , czyli pelna mobilizacja, ostra dieta, cwiczenia 6 razy w tygodniu, bieganie itd, po 3 miesiacach brak "kaloryfera" na brzuchu, rozczarowanie, pelna demobilizacja itd. Albo zajechanie sie i trwajacy kilka miesiecy "odpoczynek". Mniej intensywnie, wiecej "cwiczen" ktore po prostu lubisz robic, wieksze urozmaicenie, dieta rozsadna, ale bez katowania sie i co jakis czas "cheat meal" na dluzsza mete dziala skuteczniej i latwiej w tym wytrwac. Tak z doswiadczenia