Mam taki mały problem, otóż powoli zaczynam swoje treningi traktować poważnie i zacząłem rozczytywać się w dziale odżywanie. :) Niestety nie dysponuję na tyle czasem, żebym mógł ćwiczyć na siłowni, więć ćwiczę w domu.
Mniej więcej mój plan treningowy wygląda następująco:
wtorek- basen - średnio 750 m w ciągu 45 min, tyle udaje mi się narazie wyciągnąć;)
czwartek - basen - j.w.
piątek - pompki 5 serii po ok. 15 pompek, wyciskanie na podłodze sztangielkami po 10 kg, 3 serie, później rozpiętki 8 kg po 2 serie
niedziela - podciąganie na drążku w nachwycie (a raczej mozolne opuszczanie się na drążku, żeby zacząć się prawdziwie podciągać średnio 5 serii po ok. 6 powtórzeń ).
W miarę możliwości urozmaicam trening dodając ćwiczenia na tricepsy - wyciskanie leżąc, wyprosty rąk, bicepsy i przedramiona. Staram się także ćwiczyć brzuch - w celu rozczytuję się o ABS II.
Stosując mniej więcej taki trening i starając się zjeść chociaż (stosownie do rad) na obiad gotowaną pierś z kurczaka z torbą ryżu i ważywami czułem ssanie w żołądku.
Dlatego też powoli powoli poznaję tajniki odżywiania, które ma towarzyszyć zdrowemu trybowi życia.
Do tej pory ważyłem mniej więcej 74 kg, przy wzroście 179 cm i byłem dosyć chudy (co ciekawe bmi w normie). Starając się stosować zdrowe produkty zacząłem dużo jeść (żeby zniwelować to ciągłe uczucie głodu ). Na śniadania szklanka kakao, białe pieczywo z serem żółtym, póżniej koło 12 smażony kotlet z piersi kurczaka z ryżem, później koło 15. to samo, na wieczór tuńczyk z chlebem lub serek wiejski z chlebem. W ten sposób przytyło mi się do 84 kg. Wszyscy mi mówią, że w końcu dobrze wyglądam. Tyle że z BMI wychodzi mi, że jestem lekko poza granicą nadwagi. Do tego jak ćwiczę i jestem napompowany to wyglądam ok, gorzej po treningu wracam do normalności. I co najgorsza zamiast w bicepsie wzrasta mi obwód w pasie (choć wydaje mi się, że jestem mezomorfikiem). Ciągle poszerzam swoją wiedzę na temat łączenia treningów z żywieniem, więcej czasu na aktywność chyba nie uda mi się wygospodarować (i tak wydaje mi się, że jestem powyżej średniej), nie chcę czuć ciągle głodu, ale też nie chcę tyć! Chłopaki co polecacie na ten okres przejściowy zanim się douczę i nie skomponuję prawdziwej diety?