Witam,
Postanowiłem opisać moje doświadczenia na temat uszkodzenia nerwu łokciowego. W moim wypadku do uszkodzenia doszło w wyniku długiego uciskania na łokieć ( siedziałem przed komputerem kilka godzin podpierając głowę na ręce tak zwana pozycja na myśliciela ). Słyszałem również, że przyczyną uszkodzenia może być silne uderzenie w łokieć. Nerw łokciowy przebiega od kręgosłupa przez bark, łokieć, nadgarstek aż do dłoni gdzie się rozwidla. Czasami jak uderzymy się w łokieć to czujemy taki dziwny „prąd” lub mrowienie i to jest właśnie ten nerw.
Co do objawów choroby to przede wszystkim zdrętwienie (odrętwienie, niedoczulica) małego palca, oraz części palca serdecznego od strony małego palca oraz części dłoni od stron małego palca. W późniejszym etapie również miałem powolny zanik mięśnia między palcem wskazującym a kciukiem (mięsień kłębu kciuka) oraz mięśnia w przedramieniu ( po stronie wewnętrznej). Słyszałem również, że może dojść do zaniku mięśnia dłoni znajdujący się pod małym palcem (mięsień odwodziciel palca małego). Kolejnym objawem, który miałem było jest osłabienie przywodzenia palców w całej dłoni a zwłaszcza przywodzenia palca małego do palca serdecznego. Dobrze jest to widoczne gdy jest zimno i dłoń zmarznie. Wtedy bardzo ciężko było mi dotknąć małym palcem palca serdecznego. Osłabienie dotyczy całej dłoni. Ciężko np. rozkręcać słoiki.
Co należy zrobić, gdy wszystkie te objawy widzicie u siebie. Ja byłem u kilku różnych specjalistów miedzy innymi u ortopedy, ale największa wiedzą wykazali się neurolodzy i neurochirurdzy i to raczej takich specjalistów polecam. Dokładną diagnozę umożliwia badanie na przewodnictwo nerwowe (służy do pomiaru nerwu) oraz EMG (służy do pomiaru stopnia uszkodzenia mięśnia). Ogólnie badanie bardzo mało przyjemne. Polega na przepuszczaniu impulsów prąd przez rękę. EMG polega na wbiciu igły w badany mięsień i przepuszczenie również prądu. Samo wbicie igły nie jest bolesne (kłębek kciuka), chociaż słyszałem, że to zależy od rodzaju badanego mięśnia . Wiem, że takie badania są wykonywane we Wrocławiu oraz w Poznaniu. Osobiście polecam Poznań. We Wrocławiu miałem robione 3 razy i dziwne rzeczy im wychodziły nie zawsze zgodne z prawdą. W Poznaniu pomiar był dokładniejszy jak również opis do badania był konkretny i jak się okazało później zgodny z prawdą. Kosz badania w obu placówkach nie jest mały i wynosi 100 zł do 200 zł w zależności od badania. Z powodu błędnych badań we Wrocławiu musiałem zrobić Rezonans magnetyczny ( koszt około 400 zł -500 zł). W niektórych przypadkach rzeczywiści uszkodzenia może dotyczyć kręgosłupa i wtedy trzeba zrobić rezonans, ale jak się okazało nie w moim wypadku.
Co do leczenia. Na początku brałem zastrzyki w rękę ( Nivalin). Wziąłem ich około 50 zastrzyków i nic nie pomogło i jak się później okazało większa liczba też by nic nie pomogła. Dodatkowo brałem tabletki Miligamma oraz Alanerw. Nie wiem ile tego wziąłem bo po 100 tabletkach przestałem liczyć . Tabletki również nie należą do tych tanich niestety dokładnej ceny nie pamiętam. Między czasie brałem również zabiegi fizjoterapeutyczne (Elektrostymulacja, laser oraz magnetronie). W sumie wszystkich zabiegów też było coś koło 80 !!! Byłem również na akupunkturze. Gdy już straciłem nadzieję poszedłem do neurochirurga. On stwierdził, że najczęściej zastrzyki, tabletki oraz fizjoterapia nie pomaga i jedynym sposobem na wyleczeni jest zabieg. Od chwili uszkodzenia do zabiegu minęło około 3 miesięcy. Teraz na zabieg dużo szybciej bym się zdecydował. Im dłużej się czeka tym większe są konsekwencje choroby. Zanik mięśni zobaczyłem dopiero po około 6 miesiącach od uszkodzenia!!
Zabieg polega na uwolnieniu nerwu (na wysokości łokcia), który zazwyczaj jest poprzerastany obcą tkanką i przez to jego przewodzenie jest dużo słabsze co objawia się zdrętwieniem palców. Dodatkowo neurochirurg zrobił transpozycję (przemieszczenie w inne miejsce) nerwu. Znieczulenie jest miejscowe (cała ręka). Zabieg trwa około 1,5 do 2 godzin. W szpitalu spędza się jeden dzień (rano wchodzisz wieczorem wychodzisz). Zabieg był wykonany na NFZ. Przed zabiegiem neurochirurg mówił, że zaraz po zabiegu zdrętwienie powinno ustąpić (przez cały ten czas 3 miesiecy mały palec i jego okolice ciągle były zdrętwiałe). Po zabiegu ręka wracała do normalnych funkcji przez około 2 tygodni. Niestety zdrętwienie nie minęło. Później neurochirurg twierdził, że do miesiąca po zabiegu zdrętwienie powinno minąć. Oczywiście nie minęło, więc znowu zmieniłem lekarza. (po operacji znowu łykałem tabletki oraz brałem fizjoterapię (fizjoterapię nie wolno brać bezpośrednio po zabiegu, ja na pierwsze zabiegi poszedłem po 3 miesiącach od zabiegu). Po około 6 miesiącach od zabiegu poszedłem prywatnie na ponowny zabieg ( koszt około 2500 zł). Tym razem do Poznania. Oczywiście przed zabiegiem znowu robiłem badania na przewodnictwo nerwowe. Operacja wyglądała podobnie jak prędzej. Różnica polegała na tym, że drugi raz nie miałem transpozycji nerwu, miałem za to dodatkowy zabieg na poziomie nadgarstka w kanale Guyona (nie mylić z uszkodzeniem nerwu środkowego czyli cieśnią nadgarstka, jest to inne miejsce i inny nerw). Podczas zabiegu okazało się, że nerw w Kanale Guyona jest nie uszkodzony. Uszkodzenie dotyczyło tylko łokcia, ale neurochirurg powiedział, że w takich wypadkach robi dwa zabiegi, żeby mieć pewność. Po około 1 miesiąca od drugiej operacji poczułem poprawę i po kolejny miesiącu zdrętwienie ustało . SUKCES !!!! Mięśnie nadal mi się regenerują powoli. Minęło już prawie rok od drugiego zabiegu a jeszcze się całkiem nie zregenerowały.
Podsumowanie. Nie ma co się bać zabiegu, i szybciej tym lepiej. Można popróbować zastrzyków, ale jeżeli po 10 nie ma żadnej poprawy nie ma co się łudzić. Prawdopodobnie pierwszy mój zabieg bardzo dużo mi pomógł, ale nerw był bardzo uszkodzony, a drugi zabieg sprawił jeszcze szybszą regenerację nerwu. Nie ma co się łudzić, że od razu po zabiegu poczujecie poprawę. W moim przypadku trwało to około 7-8 miesięcy. Koszt całej mojej choroby to około 5000 zł. Tabletek wziąłem około 200. zastrzyków około 50, 4 razy badanie na przewodnictwo, 1 raz EMG, w sumie dwa zabiegi z tym, że jeden podwójny Byłem w sumie u dwóch neurochirurgów, jednego ortopedy i trzech neurologów. Wszystkich wizyt nawet nie liczyłem !!! Mi się udało jestem zdrowy już od około 8 miesięcy i czuję wielką ulgę !!! Bo wiem co to za stres ciągle myśląc o chorobie. Choroba nie leczona ma bardzo przykre konsekwencje. Po przebyciu tej choroby trzeba uważać na zdrowie, bo może ona powrócić a osoby które już ją miały są bardziej narażone. Życzę zdrówka. Jeżeli chcecie jeszcze jakiś konkretnych wiadomości to
[email protected]