...
Napisał(a)
Ja jak czuje ze ktos mi probuje zapiac gilotyne odrazu lapie druga reke.
...
Napisał(a)
Kadlubek, no nie udalo sie niestety zawinąć w supełek, bo od pierwszego wystrzliłem na urlop, co oprócz spóźnionej odpowiedzi spowodowało również pauze w treningach, więc nie było okazji kombinować. Na ostatnim lipcowym treningu natomiast tak sie skupiłem na chowaniu w kaptury żeby nie wskoczyć w gilotyne że dałem sie skończyć balaszką z 2 razy w ciągu 5 min:) Czekam do września coby nie płacić za tydzień treningów i napędzony tęsknotą za matą wracam kombinować dalej. Generalnie rozkładam to sobie w czasie i plan jest taki że do października skończe drania chodźby duszeniem jądrami z dosiadu:P (żart).
Tak w ogóle stwierdziłem że mam jakieś problemy z testą, agresją więc inwestuje w boostery teścia, bo moje żu żitsu na urlopie spowodowało kolejne zamknięcie się w sobie, po tym jak jakiś nawalony szczyl naubliżał mi przy dziewczynie a ja zamiast chociaż odpyskować rozkminiałem czy wjeżdzać w nogi, czy nie wjeżdzać... I za każdym razem jak stwierdziłem że wjeżdzam, oczyma wyobraźni czułem zdrętwiałą nogę po odbiciu sie kolanem od chodnika (innych wjazdów niż przez kolano nie potrafię), albo słodycz krwi po kolanie na morde i mega kompromitację przed panną:D I tak rozkminiając i milcząc jakoś się konfrontacji udało uniknąć... Ah ileż ja się później pannie naopowiadałem że po prostu jestem rozsądny, opanowany itp:)
Btw. od września pewnie ruszamy z treningami w gi, więc moje szanse na udane finito gilotyniarza powinny wzrosnąć:)
Tak w ogóle stwierdziłem że mam jakieś problemy z testą, agresją więc inwestuje w boostery teścia, bo moje żu żitsu na urlopie spowodowało kolejne zamknięcie się w sobie, po tym jak jakiś nawalony szczyl naubliżał mi przy dziewczynie a ja zamiast chociaż odpyskować rozkminiałem czy wjeżdzać w nogi, czy nie wjeżdzać... I za każdym razem jak stwierdziłem że wjeżdzam, oczyma wyobraźni czułem zdrętwiałą nogę po odbiciu sie kolanem od chodnika (innych wjazdów niż przez kolano nie potrafię), albo słodycz krwi po kolanie na morde i mega kompromitację przed panną:D I tak rozkminiając i milcząc jakoś się konfrontacji udało uniknąć... Ah ileż ja się później pannie naopowiadałem że po prostu jestem rozsądny, opanowany itp:)
Btw. od września pewnie ruszamy z treningami w gi, więc moje szanse na udane finito gilotyniarza powinny wzrosnąć:)
...
Napisał(a)
trzymamy kciuki , heh, i to jest wlasnie ten dylemat ju jitsu, czy sie uda czy sie nie uda wjazd w nogi, slabe obalenia to jest to, warto dlatego chodzic na judo albo zapasy
po boksie nie mialbys takich dylematow, bo wiedzialbyś ze wystarczy niski hak na brzuch i nikt nie miałczy.
po boksie nie mialbys takich dylematow, bo wiedzialbyś ze wystarczy niski hak na brzuch i nikt nie miałczy.
Polecane artykuły