Chodzi o to że ze nie jestem w stanie żreć tyle aby cykl był wydajny. Jestem na 6 tygodniowym cyklu propa z winkiem, i kalorycznie dieta wyglada bardzo ubogo.
Chodzi mi głownie o wycinke bo masa jest całkiem ok, co prawda tylko 88kg ale bardzo niski bf bo 9%.
Moim celem jest maksymalna rzeźba ale oczywiscie chce też zrobić trochę miesą.
I teraz tak, na cykl wszedlem będąc na CKD i nie moge przekroczyć nawet 3 tysięcy kalorii dziennie, za biorąc pod uwage że kręce codziennie przez okragly tydzien aeroby to zapotrzebowanie mam w granicach 4 tysięcy.
Białka założylem 3g na kg masy ciala. A wiec okolo 260g bialka, reszte dostarczam z tłuszczy jakies 120g dziennie więc kalorii wychodzi jakieś 1200 niecałe. To daje total 2200kcal dziennie (reszta to węgle, ale przy CKD nie jem ich wiecej jak 30g dziennie więc to jest nic).
I teraz, jesli na jednym treningu aerobowym trace okolo 800 kalorii a dostarczam z dietą 2200 to zostaje 1600 na "życie" a moja PPM to prawie 2200 kalorii, z czego wynika ze pomimo 6 posiłkow dziennie w ktorym kazdy zawiera ponad 40 gram bialka, ilosc dostarczanych kalorii jest jak na diecie w Auschwitz. Co mam zrobic? Zwiekszyc tłuszcze drastycznie? Czy to sie nie odbije na zdrowiue jak 60% kalorri bede dostarczal z tłuszczy?
Jak wy to robicie że jecie po 4, nawet 5 tysiecy kalorii dziennie i nie łapiecie "smalcu"?
Wiek 26 lat, waga 88, wzrost 185, pierwszy cykl w zyciu. Wyniki siłowe przyzwoite (nie zalezy mi na nich, chodzi mi tylko o estetyke).
Jak można żreć tyle i nadal łapać "dobry miesięń" bez zalania? Z czego wy te kalorie bierzeta? Naprawdę węgle niezbędnne na cyklu? Nie da sie polaczyc ckd i koksu?