Warrior 2011 film

naprawde da się w kinie lepiej przedstawić pojedynek dwoch facetow, tak jak wczesniej napisalem - Fighter czy Zapaśnik, nawet wspomniany Człowiek ringu, gdzie finałowa walka wzbudzala we mnie emocje jakie odczuwam w trakcie ogladania prawdziwych pojedynkow

vitamina

Nie kumam-mało to zawodników wygrywających z palcem w dupie? Czy w filmie uwierzyłbyś w to co robią z przeciwnikami Jon Jones czy Silva? Czy scenariusz dwòch ostatnich walk Edgara i Maynarda jest realny?

Czy ktoś potrafi odegrać ich rolę równie dobrze, jak robią to oni w prawdziwej walce? Nawet oni sami mieliby problem to odtworzyć bez uszkadzania przeciwnika. Poza tym jak chcecie realnych walk, to trzeba oglądać te prawdziwe. Film nie tylko ma być w miarę realny, ale mieć jakiś przekaz.

W Zapaśniku też mało się skupiałem na walce, a bardziej na samych przygodach bohatera, który boryka się z problemami życiowymi. Poza tym to był film o zapaśniku - wrestlerze, realna walka w filmie, która w normalnych warunkach jest reżyserowana?

Nikomu nie narzucam swojego gustu, nie chce mi się kłócić, więc z tym postem kończę dyskusję.

Poza tym to był film o zapaśniku - wrestlerze, realna walka w filmie, która w normalnych warunkach jest reżyserowana?

wytłumacze Ci to inaczej
w Zapaśniku rewelacyjnie pokazane sa emocje w trakcie rezyserowanych pojedynkow, bol jaki towarzyszyl okaleczaniu ciala oraz walka tytulowego bohatera z wlasnym zdrowiem
W Warrior wyglada to tak - łup j** ciul dup dup dup and the winner is...! Uważam w ogole, ze film jest za krotki o jakies 20 min, w ciagu ktorych mozna bylo rozwinac lepiej temat turnieju
Czepiam sie, ale mam tak czesto z filmami, to jest tylko moje osobiste zdanie.
Jeszcze raz napisze, ze film jako dramat jest naprawde niezly, ale temat sportu jest na poziomie kiepskiego Never Back Down.

PS. Tym co nie widzieli polecam film Red Belt, dosc ciekawie zrezalizowany

Imo same walki są właśnie dość dobrze zrobione. Dobrze wyważyli pomiędzy realizmem a typowo filmowymi akcjami. Wiadomo, że z punktu widzenia długoletniego kibica mma szału nie skręcą w porównaniu z prawdziwymi, ale tu nie o to chodzi. Fabuła natomiast jest z rodzaju tych "znowu oglądam ten sam film, mimo innego tematu" - typowo amerykańskie patetyczne sranie w banie ("urwał właz czołgu gołymi rękami") - po 15 minutach już wiadomo jak się to wszystko skończy. Jak to z reguły bywa w filmach o sportach walki najlepsze historie pisze samo życie - Fighter pod tym względem jest o niebo lepszy.