Po krótce przedstawię historię mojej choroby.
Kilkanaście lat temu miałem uraz kolana lewego czego skutkiem było usuniecie lękotek w kolanie. Jak to się mówi dawno i nie prawda :)
W czerwcu 2010 zerwałem nieszczęśliwie MCL i ACL (rezonans).
Po dwóch tygodniach miałem szyty MCL i po 30 dniach rehabilitacja. Wszystko OK i powolne przygotowania do reko.
Pod koniec stycznia 2012 miałem rekonstrukcję ACL (przeszczep pobrany ze ścięgna wewnętrznego uda - nie wiem jak to dokładnie się nazywa).
W szpitalu 4 dni, opuchlizna max, do usunięcia sączka sciągnęło ok 15 strzykawek płynu.
Wypis do domu i totalny luz z nogą w górze i zimnymi okładami. Po 7 dniach zaczynam ćwiczenia (lekkie napinanie 4 i 2 na zgięciu ok. 30%).
Po 14 dniach zdjęcie szwów, opuchlizna schodzi o kilka centymetrów do dnia wypisu, cały czas o kulach.
16 dni po zabiegu pierwsza wizyta w gabinecie rehabilitacji. Pierwsze konkretne ćwiczenia.
Plan zajęć do domu: 4 x dziennie:
kilka serii wyprost z piłką
klika serii zgięcie z piłką
docisk pod kolanem do podłoża - kilka serii
rozciąganie łydki
rozciąganie ogólne
2 x dziennie rowerek bez obciążenia (noga do wyprostu) -15 min.
Po 21 dniach od zabiegu obrzęk powoli ale się zmniejsza, bólu prawie już nie ma, wyprost pełny, zgięcie ok 120 stopni, kolano się nie grzeje, okłady cały czas.
Obecnie ok 4 tygodni po, zgodnie z zaleceniami rehabilitana zgięcia nie ruszamy więcej niż 90, dołączyliśmy od kilku dni do planu ćwiczenia na niestabilnym podłożu (berety, itp.)
Proszę Was o wypowiedź co sądzicie o postępach i wynikach mojej pracy.
Za dużo ? Za mało ? Jak to wygląda u Was ?