Biegam sobie z pulsometrem od jakiegoś czasu 2-3 razy na tydzień, celem jest poprawienie kondycji. Czyli 65%-85% HR max, 220 - wiek, wychodzi równiutkie 170.
Na początku zdawało to egzamin, jęzor po jajka, było ciężko ale przetrwałem. Zszedłem kilka minut na 3 kilometrach co wg mnie jest dobrym wyczynem ale od pewnego czasu stoję w miejscu w dodatku dalej z nie najlepszym czasem (18:30 około na 3 km). Fakt, że do tego jeszcze jest siłownia 3 razy i basen 2 razy w tygodniu w tygodniu ale na przemęczenie nie mogę narzekać (baaaaardzo dużo wolnego czasu aż czasem trzeba ze sobą rozmawiać %) ), ładnie rozplanowane jest wszystko tak, że organizm spokojnie się regeneruje.
Na w/w też widać poprawę, niedawno pół długości sprawiało mi problem, teraz to bajka.
Jednak czas na 3 klocki dalej stoi i nie wiem co z tym zrobić.. gdzieś wyczytałem (może i tu na K**), że w/w wyliczanie HR max sprawdza się u około 50% przypadków, więc może tak jest w moim przypadku? Bo takim tempem jakim ja biegam to bardziej tłuszcz palić niż kondycję robić.
Mam 4 opcje jak to zmienić, tylko nie wiem, która będzie odpowiednia (może żadna?):
Zwiększyć górny próg HR o minimum 5 uderzeń ( w końcu na testach sprawnościowych nie będę patrzał na HR bo testy się skończą a ja jeszcze nie dobiegnę %) )
Dorzucić interwały zamiast jednego biegania (co w sumie planuję od dawna, ale dopiero przy redukcji, za miesiąc)
Biegać częściej (może coś w deseń Forresta Gumpa? %) )
Zwiększyć górny próg HR, dodać interwały i biegać częściej (tutaj może już wkraść się przemęczenie ;) )