prośba o wskazówki - jak działać?

witam.

kończę 9`ty tydzień redukcji. a raczej skończyłam go tydzień temu... od 3tygodni byłam na bilansie ujemnym przy jednoczesnym pożytkowaniu energetycznym, tj. trening 6/7dni w tygodniu, czasem pięć. otóż złamałam się na kilka dni i podjadałam bomby, i nadrobiłam po 1-2cm w obwodach.

czy da się ten proces jakoś odwrócić? znaczy powrócić na bezpieczne tory? a jeśli się da, to jak tego dokonać? powrócić do 1700kcal?
ostro walczyłam o każdy centymetr przez półtora miesiąca, i mam mega moralniaka, i ogólnie k i t.

czy któraś z Was mi pomoże?

p.s. czy to wina ścięcia kalorii z 1700kcal na 1500-1550kcal czy mojego braku samodyscypliny?.
obcinałam głównie węgle i około 10g z białka. czy to był powód `psychozy na słodycze`?

Nie prowadziłaś dziennika, nie dawałaś wypisek, to skąd my mamy wiedzieć, co poszło źle?

Zamiast zakładać nowy wątek mogłaś zadać to pytanie w starym.

nie prowadziłam niestety z braku czasu. hm. zależało na szybkiej odpowiedzi dlatego napisałam w nowym bardziej dostrzegalnym wątku.

ale do sedna. około 3-4 dni zarzuciłam sobie na szyję pętlę pod postacią kilku piw plus około 2-3 pseudo cheat meal`e po jakieś 500kcal. (imprezy..)+ mniejsza częstotliwość spożywania posiłków. mniej wody i mniejsza aktywność fizyczna. odrzuciłam też twaróg na noc i spożywam częściej warzywa wysokobiałkowe od ryb. za to nadrabiam jajkami. ogólnie taki tryb wskoczył mi niespodziewanie na tydzień i nie wiem już sama, czy te 2cm to jest może w połowie choć woda, czy po prostu mój organizm był w trybie oszczędnościowym i `nałapał się` teraz tych kalorii więc odczuwam przez to nadmiar tkanki... w wadze właściwie nic nie przybyło. (waga wciąż waha się między 60-61)

a. i ważne. zmniejszyłam spożycie białka do około 100 mieszcząc się tym samym w normie.
to chyba wszystko co zrobiłam `po swojemu`.

bardzo interesuję mnie kwestia jak mogłabym powrócić nie rozmijając się z celem. i jednocześnie krąży mi w głowie pytanie czy powrócić do zerowego zapotrzebowania...

co o tym myślicie?