Ostatnio zupełnie przypadkowo przeglądając klipy na „youtube” natknąłem się na coś z wyżej wspomnianego zbioru. Teraz posłuży mi to, jako przykład, a nazwa tego cuda to „Shake Weight”. Na amerykańskiej stronie producenta chwalą się niebagatelną liczbą 4 milionów sprzedanych egzemplarzy. W Polsce to coś nazywa się „ruchomym hantlem Shake Weight”.
class="link" target="_blank"> W reklamie „Shake Weight-a”występuje mocno napakowany mężczyzna, który w następstwie ćwiczeń pokaźnie rozbudował tkankę mięśniową, wyrzeźbił ciało. Padają zwroty o „rewolucji”, angażowaniu dużej ilości grup mięśni, naukowych podwalinach, a co najważniejsze jak stwierdzają sprzedający 6 minut ćwiczeń na cudownym urządzeniu równa się 42 minutom treningu z zwykłymi hantlami.
Pod reklamą mamy sporo komentarzy widzów, większość odnosi się do skojarzeń, jakie wywarł na nich widok aktora podczas prezentacji ćwiczeń. Sam trening na tym czymś tak technologicznie zaawansowanym i naukowo wyrafinowanym może narażać na wyśmianie. Pojawiło się kilka produkcji filmowych zwracających uwagę na ten feler. Ta autorstwa
class="link" target="_blank">Steve Kardynala jest godna polecenia.
Elegancja nie jest najważniejsza ćwicząc i tak nie zwraca się na to uwagi jak odbierają nas inni oczywiście, jeżeli granice pajacowania nie zostaną przekroczone. Czynnikiem decydującym o przydatności sprzętu w sportach siłowych pozostanie skuteczność. Zatem czy „Shake Weight” pomaga w uzyskaniu sylwetki kulturysty? Jeden z posiadaczy tego cudeńka przetestował je przez ponad 150 dni 6 minut dziennie, zgodnie z zaleceniami zawartymi w reklamie machał wytrwale, wprawiając w drgania części swojego ciała,
class="link" target="_blank">efekty oceńcie sami. Z pewnością w żaden sposób nie upodobnił się do postaci z reklamy.
Przez chwilę miałem ochotę na zakup super, hi per urządzenia, aby zrzucić nadmiar tłuszczu, ale
class="link" target="_blank">ta anty zachęta mnie przywróciła do pionu. Trudno posłucham sobie w ramach rekompensaty Missy Elliot Shake your Pom Pom i pozostanę wierny podstawowej zasadzie ludzi sportów siłowych, która głosi „no pain, no gain ” (nie ma bólu, nie ma wyników) - łatwo jest tylko w reklamie.
Produkt ten spokojnie może walczyć o miano najbardziej nieprzyzwoitego przyrządu do ćwiczeń siłowych. Rezultaty mizerne śmiechu sporo,
class="link" target="_blank">na youtube parodii reklamy „Shake Weight” również od cholery. „Fantazja, fantazja, bo fantazja jest od tego, aby bawić się…” i nabijać w butelkę na całego.
Może ktoś z was zakupił ten sprzęt, jakie wrażenia z ćwiczeń?