Musiałam kilka dni przerwy sobie zrobić, przemyśleć parę rzeczy, kilka spraw potoczyło się dziwnym torem i na razie jest okej, ale może się okazać, że będę zmuszona zmienić siłownię. Niedziela i poniedziałek przerwy, ale jadłam dobrze, nie liczyłam, chociaż już tak przywykłam do danych ilości jedzenia, że w miarę potrafię sobie radzić bez rozpisek.
Dziś trening.
Jakoś nie miałam siły, źle śpię ostatnich parę dni poza tym @, więc w ogóle lipa. I trochę kiepsko się czułam, ale zrobiłam wszystko na maxa. Nie ma siły opisywać poszczególnych ćwiczeń, tylko pytanie - MC zwiększać obciążenie, czy na razie zostać na tym tylko progresować powtórzenia?
Plus wrzucam zaległy trening z soboty