Pulsometr - zrzutka ...

Zainwestuj w ten pulsometr. Moim zdaniem bez doświadczenia treningowego (intuicyjnego wyczucia stopnia obciążenia organizmu) skazany jesteś na dwie drogi.Pierwsza: będziesz trenował zbyt lekko, poniżej tętna aerobowego i w efekcie zamiast redukcji poodychasz sobie trochę szybciej i głębiej. Druga droga: będziesz trenował zbyt intensywnie i "przeskoczysz" zakres aerobowy. W tym przypadku ucierpią Twoje mięśnie, które w procesie redukcji są najważniejsze. Kupiłem pulsometr 4 miesiące po rozpoczęciu treningów i dopiero wtedy zorientowałem się ile puszczam pary w komin, a ile w gwizdek :) Był to jeden z najlepszych zakupów związanych z moim odchudzaniem (około 90kg straconej "masy")

Kup pulsometr. Bez niego, zanim nauczysz się rozpoznawać "dobre" tętno, puścisz sporo energii kominem albo w gwizdek. Wszystkich "fachowców" piszących o intuicyjnym wyczuwaniu tętna profilaktycznie traktuję jak osoby, które nie dysponują zbyt rozległą wiedzą na temat redukcji tkanki tłuszczowej i odpowienigo ku temu treningowi. Kupiłem pulsometr po 4 miesiącach treningów i uważam, że był to jeden z najważniejszych zakupów w całym procesie gubienia niemal 90 kg tłuszczu (zjechałem ze 182 do 93 kg - gdyby ktoś pytał o moje doświadczenie). Na początku wydawało mi się, że mierzenie tętna wbudowanym w rower czujnikiem jest wystarczające. Po zakupie pulsometru zorientowałem się jak bardzo się myliłem. Wraz ze wzrostem kondycji, organizm potrafi wyczyniać cuda z tętnem. Moim pierwszym pulsometrem był wspomniany PC25. Nie napiszę nic więcej poza informacją, że ciągle mam ten pulsometr, zupełnie nowy egzemplarz, przysłany mi w ramach gwarancji przez sprzedwcę. Reszta jest milczeniem. Do treningów używam niepozornego pulsometru z Allegro, który kupiłem, gdy moja wypasiona Sigma została odesłana do sprzedawcy. Ten "zastępczy" pulsometr polecił mi trener z mojego klubu. Działa jak marzenie. Nie gubi sygnału, działa na pasku od Sigmy, ma opcje wyboru rodzaju sportu, liczy spalone kalorie, spalony tłuszcz, a w dniu urodzin wyświetla życzenia :) Poza tym ma niemal identyczne odczyty danych jak sprzęt cardio, z którego korzystałem. PC25 zdarzały się przekłamania o 25%. Nie wspomniałem o cenie. Hm. Nie będę robił reklamy, ale za Twoje 150 zł kupiłbym takie pulsometry... trzy i jeszcze zostałoby mi na dietetyczną kolę :) Albo miałem szczęście, albo to dobry sprzęt po prostu. Jedyną wadą jakiej się dopatrzyłem jest brak wodoszczelności zegarka. Chociaż z niby wodoodporną Sigmą też do basenu bym nie wszedł. Obecnie jestem na etapie sprowadzania paska Polara z transmisją danych z pulsometru przez bluetooth do telefonu. Wtedy się zacznie :) Obecnie wklepuję dane z pulsometru do kompa ręcznie. Po instalacji odpowiedniej aplikacji będę miał to z głowy. Kup pulsometr - nie pożałujesz.

Pierwsza: będziesz trenował zbyt lekko, poniżej tętna aerobowego i w efekcie zamiast redukcji poodychasz sobie trochę szybciej i głębiej. Druga droga: będziesz trenował zbyt intensywnie i "przeskoczysz" zakres aerobowy. W tym przypadku ucierpią Twoje mięśnie, które w procesie redukcji są najważniejsze.

Wszystkich "fachowców" piszących o intuicyjnym wyczuwaniu tętna profilaktycznie traktuję jak osoby, które nie dysponują zbyt rozległą wiedzą na temat redukcji tkanki tłuszczowej i odpowienigo ku temu treningowi.

Żyjesz nie w tej epoce.
Proponuje zastanowić się, zanim cokolwiek napiszesz.

Skerx

Żyjesz nie w tej epoce.
Proponuje zastanowić się, zanim cokolwiek napiszesz.

A jakieś konkrety? Bo, wiesz, w ten sposób to możesz "skontrować" każdego rozmówcę, tylko to jakieś takie trochę niepoważne. Potrafisz dokładnie stwierdzić jakie masz tętno czy kwestionujesz istnienie czegoś takiego jak zakres tętna treningowego? Bo nie wiem jak odnieść się do Twojej repliki. Napisałem o kawałku mojego życia. Tak mi kazano ćwiczyć, tak ćwiczyłem, tak osiągnąłem cel. Za swoje słowa mogę zaświadczyć swoimi doświadczeniami.

Przeświadczenie, że podwyższone tempo ponad sztucznie przyjęty próg "aerobowy" odpowiada za spalanie mięśni, jest równie prawdziwe, jak fakt, iż komiks jest dowodem istnienia spiderman'a.

Z obserwacji wynika(moich i nie tylko-poza tym, szereg artykułów znależć można), że zwiększona aktywność mięśniowa, w tym podwyższone tętno, jeśli już kurczowo sie go trzymamy, ma właśnie korzystny wpływ na spalanie tłuszczu.

Tym chociażby można wytłumaczyć świetną efektywność treningu interwałowego, kompleksów metabolicznych, czy siłowego (chociaż te 2 ostatnie również w pewnym sensie, za interwały uznać należy).

Tutaj należało by również przytoczyć fakt, iż długotrwały trening aerobowy...wcale nie jest specjalnie efektywny i to bardziej właśnie podczas jego długtrwałego wykonywania o mięśnie mógłbym się zamartwiać. Chociaż...bądźmy szczerzy...przy zbilansowanej, odpowiedniej diecie, zabawa w obawe o katabolizm jest sztucznie napędzana.

Dlatego, proponuje, byś na raz następny, zamiast z miejsca kogokolwiek posądzać o brak profesjonalizmu, jedynie opierając swoją tezę na własnym widzimisię, nieco zagłębił się w niektóre powtarzalne mity.
Niestety przyjęło się, że wiele rzeczy jest wyolbrzymianych z racji nadinterpretacji, a jak powszechnie wiadomo...głupota powtórzona tysiąc razy, zaczyna funkcjonować jako prawda.

Dzięki. Ale może to jakoś poukładajmy. Czy wiedza o aktualnym tętnie jest użyteczna? Moim zdaniem - piszę to jako osoba o umiarkowanym doświadczeniu - tak. Czy ktoś zaczynający treningi i przygodę z aktywnością fizyczną potrafi ocenić co akurat dzieje się z jego organizmem? Otóż nie. Jak wyznaczyć mu na początek kierunek kardynalny aktywności? Puls nadaje się do tego idealnie. Piszesz o tym, że nikt nie potwierdził na 100% związków pomiędzy tętnem wyższym niż górna granica aerobów, a efektem katabolicznym. Zgoda. W moim przypadku problemem nie była granica górna lecz dolna. Na początku treningów nie było problemu. Człowiekowi z olbrzymią otyłością wystarczy kilka żywych obrotów pedałami w rowerze cardio i puls szaleje w okolicach 80%. Najbardziej "niebezpieczny" jest - w moim odczuciu - moment kiedy kondycja rośnie, organizm staje się bardziej wydolny i nagle okazuje się, że np. pedałujesz jak zwykle, a serducho bije sobie spokojnie i nie ma wcale ochoty przyspieszać. I właśnie w takim momencie kupiłem pulsometr. Przyznam, że działał (do tej pory działa) na mnie dopingująco, bo nie pozwala się lenić. Po treningu siłowym też mam sporo danych do analizy. Każde ćwiczenie traktuję jako okrążenie i zapisuję parametry. Potem w domu wprowadzam to do kompa i mam jakiś ogólny obraz swoich treningów. Potrafię powiedzieć gdzie mogę odpuścić i gdzie muszę przycisnąć, gdzie mam progres albo deficyt. Nie mam wieloletniego stażu w aktywności fizycznej i może dlatego uważam pulsometry, sport-trackery GPS, liczniki kroków za coś niezwykle cennego i fajnego. Moja rada dla autora tematu: kup pulsometr - na pewno Ci w niczym nie zaszkodzi, a istnieje duże prawdopodobieństwo, że niektóre rzeczy będzie robić łatwiej.

Stały progres, wiąże się również z rozwojem treningu. W tym również, zwiększanie intensywności, by progres podtrzymywać.
Jeżeli ktoś poważnie traktuje aktywność fizyczną, intuicyjne wyczucie intensywności trening nie stanowi większego problemu i jesteśmy w stanie je sobie wypracować.

Ja nie uważam, by był potrzeby zakup pulsometra, ale nie upoważnia mnie to, do ujmowaniu komukolwiek, czegokolwiek bez merytorycznej argumentacji. Potraktuj to ogólnikowo, nie personalnie.