To może z innej strony podejmę ten temat. Może uda się regulaminu nie naruszyć.
Otóż. Intensywnie ćwiczę od listopada. Doszłam do etapu 5 dni w tygodniu (3razy siłownia, squash i basen). W okresie wakacyjnym zwolniłam tempo ćwiczeń, bo mi się najnormalniej nie chciało. I chodzę najczęściej 3 razy (różnie czasami sama siłka, czasami coś łączę)
W momencie kiedy intensywniej męczyłam się tyłam. Rzecz jasna ze względu na przyrost tkanki mięśniowej. Ucieszyło mnie to, bo mam ogólnie niedowagę. Jednak w okresie wakacji, czyli zmniejszenia wysiłku fizycznego waga też mi się zmniejszyła. Czegoś muszę organizmowi nie dostarczać. To słowem wstępu. Będę wdzięczna jak przyjrzycie się temu co jem w taki przykładowy dzień tygodnia.
Nie podaje godzin, bo z zegarkiem w ręku nie odżywiam się. I nie jestem w stanie też tak funkcjonować ze względu na tryb pracy.
Rano przed pracą 250ml odżywki na stawy
Po przyjściu do pracy kawa i baton najczęściej snickers :P
W czasie godzin pracy najczęściej 5 - 7 kanapek (staram się je urozmaicać, czyli jakaś szyneczka z serem żółtym i pomidor etc.) + owoc
ledwo co przychodzę do domu to porządny obiad (mięcho - najczęściej kurczak i sto sposobów jego przyrządzenia, a to ze szpinakiem, a to jako kotlet, a to zamiast kurczaka schabowe - zawsze mięcho) + ryż/makaron + sałatka, porcja tzw. męska
Kolacja - tost bądź owoc.
I pomimo tego, że wg mnie sporo jem i jakoś tam urozmaicam jedzenie i staram się iść z zasadą 'rano węglowodany im później to więcej białka' zaczęłam chudnąć. Patrząc na mój schemat żywieniowy, gdzie robię błąd? Zaznaczam, że w pracy ciężko mi wyjść i pójść na obiad. Z odgrzaniem jego też jest problematycznie.
Mam nadzieję, że tym razem udało mi się nie złamać regulaminu :P
Pozdrawiam i będę wdzięczna za wskazówki.