Kilka tygodni temu rozpocząłem trening na drążku w domu sugerując się jednym z planów zamieszczonych na SFD. Wygląda on następująco, trening wykonywany jest 3 razy w tygodniu (w moim przypadku jest to pon,śr,pt),minutowe odstępy między seriami,8 serii, ilość wszystkich powtórzeń podzielonych na serie ma być 2 razy większa niż liczba powtórzeń którą mamy osiągnąć docelowo max w jednej serii, czyli np jeśli chcemy się podciągnąć 20razy max w 1 serii, to rozbijamy to na 8 serii po 5 powt.
Robiłem to przez 3 tygodnie 8 serii po 4 powt(końcowe serie praktycznie bez wysiłku) więc postanowiłem wskoczyć o oczko wyżej czyli dodać jedno powt do każdej serii. Tak leciałem jeszcze 2 tygodnie i postanowiłem sprawdzić max powt w niedzielę. Niestety skończyłem na 9 powt bo byłem siny jak zombie i nie miałem już siły na więcej. Staram się robić dobrze technicznie, ciągnąć "spod pachy" i spinać ładnie łopatki, praktycznie zero zmęczenia na bicepsie po treningu. Teraz rodzi się pytanie, czy się po prostu przetrenowałem, czy coś zj***łem z tym planem, czy może za wcześnie na sprawdzanie max pwt ? Dodam, że po drążku robiłem jeszcze 8 serii po 20 pompek, też z 1 minutową przerwą między seriami, czasem też dokładałem zwykły zwis na drążku, żeby trochę wzmocnić i podpompować przedramiona. Jeśli ktoś jest ogarnięty bardziej, bardziej oczytany, wydrążkowany itp to proszę o porady.
Sorry za wypracowanie, pzdr