Nazywam się Mariusz i pochodzę małej miejscowości na Mazowszu. Kilka tygodni temu zakończyłem walkę z chorobą/okolicznościami, jednak te pozostawiły mnie w bardzo mizernej fizycznej kondycji. Przy wzroście 176 ważę 43 kilogramy i jestem „strachem na wróble”. Teraz gdy wszystko sie unormowało odwiedziłem szanowną panią dietetyczkę. Ona zaś rozpisała mi dietę na ok 2300 – 2400 kilokalorii. Zaleciła mi też trening „nieaerobikowy” około 20 minut dziennie. Powiedziała, że chodzi o to, żebym „szarpną mięśnie” – dla wbudowania białka i przytyciu mięśniami, a nie tłuszczem. Zamierzam skrupulatnie wypełniać dietę i trening, jednak jestem trochę pozostawiony na lodzie jeśli chodzi o ćwiczenia.
Zaznaczę, że celem jest powrót do normalności (w miarę dobrej formy jaką prezentowałem jeszcze rok temu), a nie zbudowanie czegoś super ponad normę. Problem pojawia się gdy przychodzi do konkretów ćwiczeń – na siłownię jestem zbyt słaby, a w domu nie wiem czy uda mi się rozwinąć wszystkie grupy mięśni.
Moim pomyłem jest wdrożenie https://www.sfd.pl/Plan_treningu_dla_osób_początkujących__foty_str._12-t359947.html 20 min dziennie (czyli 2 repetycje). Mam do dyspozycji jeszcze hantle 2,5 kilogramowe (czy ćwiczenia nimi w ogóle coś mi dadzą?), drążek, resistance band (trochę zbyt mocny jak na mnie), rączki do pompek i steper. Czy taki trening 7/7 dni w tygodniu ma rację bytu? Może co 2 dzień wybrać nordic walking czy rower?
Zwracam się z najszczerszą prośbą do Was bardziej doświadczeni sportowcy – jak byście postąpili w moim położeniu? Może macie jakieś inne pomysły na trening dla mnie?
Pozdrawiam i z góry dziękuję za każdą okazaną pomoc- Talich
"Embrace ov god in man profound."