joggerPrzy treningu metodą ciągłą utrzymuj tempo w granicach zadyszki, ale jej nie przekraczając (warto mieć zapas tlenowy pozwalający na prowadzenie - choć z trudem - rozmowy podczas treningu) Tętno traktuj jako pomoc - ja np. wczoraj robiłem 4głowe i dziś na porannych aerobach miałem średnie tętno niższe o 12 niż wczoraj
Tu pozwolę sobie się z Tobą nie zgodzić.
Jak rozumiem Armbi nie ma dużego doświadczenia jeśli chodzi o aeroby, więc polecałbym przez pierwszy rok biegania głównie tempo "konwersacyjne", takie, żeby móc w trakcie treningu spokojnie rozmawiać. To odpowiada mniej więcej zakresowi 65-75% HRmax. Niektóre autorytety wręcz zabraniają przekraczania 75% HRmax na tym etapie (vide Skarżyński), ale nie bardzo rozumiem dlaczego - uzasadnienia brak.
Natomiast bieganie w powolnym (subiektywnie bardzo powolnym, zwłaszcza na początku) zakresie ma duży sens: dla mięśnia sercowego liczy się bardziej czas trwania wysiłku niż intensywność. Organizm musi zacząć wytwarzać odpowiednie ilości mazi stawowej. Kości muszą się zaadaptować wytrzymałościowo. Musi nastąpić odpowiednia angiogeneza. Potrzebne są adaptacje na poziomie komórkowym, czyli wzrost ilości i wielkości mitochondriów, stężenia enzymów mitochondrialnych, itd. itp. Krótko mówiąc, powolne długie bieganie buduje tzw. bazę. No a potem to już interwały,
HIIT, rytmy, biegi progowe... Do wyboru.
Jeśli chodzi o kierowanie się tempem - pełna zgoda. Najlepszym wskaźnikiem jest subiektywnie odczuwane zmęczenie. Ale z drugiej strony trzeba się tego nauczyć. Osobiście przez pierwsze dwa lata biegałem z pulsometrem, a i teraz czasem też zakładam - uczysz się reakcji organizmu, korelujesz tętno z samopoczuciem, przy okazji możesz zmierzyć ekonomiczność biegu - a więc warto.
T.