Wiadomo że intensywnosć treningów musi być odpowiednio mniejsza. Zastanawiam się jak by to wyglądało przy treningu FBW - bo przecież intensywność takiego treningu jest mniejsza ale częstotliwość mniejsza.
Przy takim treningu włukna mięsniowe nie są spompowane, przepalone, dojechane na maxa bo przecież nie robimy jednego dnia tylu ćwiczen na daną partię by potem kilka dni odczuwać dany mięsień a po treningu nie móc ręką ruszyć... Moim zdaniem takie FBW byłoby fajnym, delikatnym bodźcem utrzymującym mięso na ciele :)
A może się mylę? Próbował ktoś takiego rozwiązania? A może poprostu nie kombinować tylko lecieć splitem i tylko stopniowo schodzić z ciężaru i robić mniej serii bądź powtórzeń?