SFD.pl - Sportowe Forum Dyskusyjne

Zlozony problem zwiazany z odzywianiem -> szukam motywacji i drobnych rad

temat działu:

Odżywianie i Odchudzanie

Ilość wyświetleń tematu: 1363

Nowy temat Wyślij odpowiedź
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 11 Napisanych postów 290 Wiek 36 lat Na forum 19 lat Przeczytanych tematów 7197
Witam. Post bedzie dosc dlugi i nietypowy, z racji zlozonosci problemu. Na wstepie chcialbym zaznaczyc, ze to z czym sie zmagam jest wedlug mnie patologia. Patologia, z ktora jeszcze sie w zyciu nie spotkalem. Czasami mam wrazenie, ze cierpie na jakiegos zajoba, ktorego prozno szukac u innych. Mam 24 lata, waze zwykle kolo 60 kg. Mam ok. 181-182 cm wzrostu.

Prosilbym o wstrzymanie sie z komentarzami typu: „idz do lekarza”, lub „po prostu jedz wiecej”. Nie jestem poczatkujacym, wiem jak powinna wygladac dobra dieta, sporo czytam, gromadze wiedze mniej wiecej od 8 lat. Proste rady typu „jedz ile wejdzie” nie maja sensu w moim przypadku. To tez wytlumacze.

Obiektywny opis mojej sylwetki, uwarunkowan i osobliwosci:

- ektomorfik, bardzo energiczny, w dziecinstwie stale miewalem tiki nerwowe roznego typu (mruzenie oczu, odwracanie glowy za siebie, krzywienie nosa i tym podobne) – tiki nerwowe nie wystepuja juz od kilku dobrych lat. Mialem stwierdzona nadpobudliwosc, w szkole zawsze byly uwagi odnosnie mojego „niegrzecznego” – czytaj nerwowego zachowania. Od tamtych czasow znaczna wiekszosc problemow zniknela. Nadal jednak lubie robic cos z palcami, nogami, nawet w stanie spoczynku (stukanie, obracanie dlugopisu, skaczaca noga („syndrom traktorzysty” ;)) itp. Do dzis potrafie wytrzymac bez

- mam bardzo cienkie kosci, grubosc nadgarstkow, piszczeli, innych kosci porownywalna z obwodami moich dosc kruchych kolezanek. Kosci sa w miare dlugie, rozstaw barkow 50 cm, bez wiekszych dysproporcji i ulomnosci kostnych (nie licze wystajacych kostek tu i tam).

- tluszcz. Tu sprawa jest dosc ciekawa. Owszem, przy duzych staraniach jestem w stanie nagromadzic troche tluszczu tu i tam, glownie jednak na brzuchu i twarzy (mozliwe, ze myle to z dobrym nawodnieniem organizmu). Bardzo latwo jest mi pozbyc sie tego tluszczu, wystarczy, ze przestane szalec z dieta na 2 dni.Generalnie bardzo ciezko mi sie zatluscic, jesli chodzi o same miesnie, to progress zawsze mialem dobrze widoczny, czasami przechodzil moje oczekiwania.

- miesnie – musze sporo sie natrudzic, by dorzucic dodatkowe kilogramy. Bardzo dobrze jednak reaguje na sam trening: ksztalty sa dosc kuliste, miesnie twarde, niektore partie pokazuja fragmentacje wlokien (np barki, plecy, miesnie obreczy barkowej). Zawsze bylem zadowolony z jakosci miesni i stosunku miesni do tluszczu, ale zawsze niezadowolony z powodu malej masy i objetosci tych miesni. Do tego dochodzi dobra pamiec miesniowa – latwo mi przywrocic wielkosc i ksztalty miesni, ktore cwiczylem w przeszlosci. Spadki owszem sa, jak u kazdego, ale mam wrazenie, ze miesien, ktory intensywnie budowalem dwa lata temu, dzis jest widoczny. Dodam, ze zaczynalem od totalnego kosciotrupa, bez miesni, wygladalem duzo gorzej, niz 90% rowiesnikow, glownie jesli chodzi o wielkosc miesni. Na rzezbe/ksztalty/proporcje i symetrie nigdy nie moglem narzekac.Wydaje mi sie, ze mam dobre predyspozycje do cwiczen, jednak w kwestiach wyzej wymienionych, anizeli do masy i wielkosci.

- dojrzewanie. Pierwszy etap byl w normie. W wieku ok. 14 lat pojawily sie poczatki mutacji, lekkie gino + bol sutkow. Pelna mutacja trwala jeszcze ze 4 lata. Owlosienie na nogach pojawilo sie dosc wczesnie, dosc bujne, zwlaszcza dolnej partii. Owlosienie na klacie do dzis szczatkowe, powazniejszy zarost twarzy pojawil sie ok. 1.5 roku temu. Do dzis uwazam siebie za slabo owlosionego, glownie chodzi o twarz.

- apetyt, jedzenie, posilki. Tu sprawa jest najbardziej skomplikowana. Mam i zawsze mialem kochajacych rodzicow. Zawsze dostawalem kanapki do szkoly, obiad zawsze byl na czas, posilki zawsze zbilansowane i przemyslane. Problemem bylo to, ze nie znosilem miesa. Przetrawic moglem jedynie salami i mortadelle (rodzaj szynki, syf popularny w latach 90). W kazdym kawalku miesa doszukiwalem sie „zyl”, bialych plam tluszczu (oprocz salami, co jest paradoksem), glutow, sciegien – jakkolwiek to nazwiesz, po prostu totalny zajob na punkcie „czystosci” miesa. Podczas gdy dla rowiesnikow kotlety byly najlepsza czescia obiadu, ja przydzilem sie na mysl o tym, co moge w tym miesie znalezc mielac je w gebie. Z obiadu najlepsza byla surowka. Ziemniaki czy kluski moglem zjesc, ale nie rozumialem czemu kaza mi to jesc. Zwykle nad posilkami siedzialem pol godziny, pilnowano mnie, bym zjadl do konca. Im bardziej starali sie, bym zjadl, tym bardziej nie rozumialem dlaczego. Jedzenie stalo sie moja tortura.

Byl jeden typ posilkow, ktore moglem mlocic bez opamietania. Kluchy typu pierogi, leniwe, kluski z serem/jagodami/truskawkami. Bardzo lubilem chleb (najlepiej bez niczego), zielenine, owoce, slodycze (rodzice dawkowali je odpowiednio, by nie wyszla z tej mieszanki katastrofa). Slodycze moglem jesc na tony, zawsze bylo mi za malo i zawsze podkradalem to, co bylo pochowane przede mna po szafkach.

Wszystko zaczelo sie zmieniac. Na szczescie. Pozna podstawowka, czasy gimnazjum (niestety bylem gimbusem, trzecim rocznikiem od wprowadzenia, jesli dobrze pamietam ;)) – zaczalem jesc mieso bez przymuszania, zwlaszcza wszelkie formy kurczaka, wolowiny. Wszystko zaczelo isc w dobra strone. Dzis jestem w stanie zjesc wszystko, poza pewnymi organami zwierzecymi (zoladki, watrobka, lapki), flaczkami. Nieszczegolnie przepadam za tlustymi miesami. Sporo sie zmienilo. Doszly jednak pewne komplikacje.

Czasy liceum – mieszkalem w internacie. Nawyki zywieniowe byly mniej wiecej takie: duze sniadanie w stylu internackim (czyli bez rewelacji, srednio odzywcze jedzenie), kolo 14 byl obiad, ktory czesto omijalem – oblesne obiady cateringu zewnetrznego, ktore niczym nie przypominaly prawdziwej zywnosci. Ujowe zestawienia i ogolem malo smaczne jedzenie. Po lekcjach przychodzil czas na wielkie zarcie. Jadlo sie przede wszystkim duzo, niezbyt zdrowo. Chodzilo najpierw o zabicie glodu nagromadzonego w ciagu dnia. Pozniej stopniowe dopychanie sie bardzo kalorycznym zarciem – zapiekanki z serem, szklanki mleka z kakao, duzo chleba, czesto ryz, dzem. Ogolem duzo tluszczu zwierzecego, prostych weglowodanow, niezbyt wiele bialka. Wtedy zaczalem sie interesowac kulturystyka. Rozpoczalem treningi – czasem codzienne, czasem co drugi dzien. Trenowalem wieczorami, na szkolnej silowni. Opiekowal sie nami WF-ista. Po roku cwiczen, od totalnego raczkowania, bezmozgiego cwiczenia, ale na miare mozliwosci (czyli od minimalnych ciezarow), do ciezszych, bardziej przemyslanych treningow, ktore nadal jednak nie mialy zwiazku z poprawnym planem treningowym fbw. Bo tak cwiczylem. Zrobilem bardzo duzy postep. Cieszylem sie jak dziecko z kazdego kolejnego treningu, zawsze majac chec cwiczenia dluzej. I zawsze ogladalem w lustrze – czy cos sie zmienia, czy przestaje byc cieniem czlowieka.

I dzialo sie dobrze. Okres 3 liceum wspominam bardzo dobrze. Udalo mi sie zacietoscia i wiara w poprawe osiagnac w zasadzie szczyt moich osiagow. Zarowno silowych jak i tych zwiazanych z masa/obwodami. Czulem, ze moze byc tylko lepiej, ze za kilka lat takich cwiczen bede duzo lepszy od moich rowiesnikow. I jak na swoja posture bylem niezly. Poczatki cwiczen na silowni zostawily duzo lepszy zarys sylwetki.

Przyszedl czas studiow. Okres okazal sie dla mnie bardzo niewdzieczny. Nikt nie podawal mi juz posilkow o wyznaczonych porach. Rodzice byli daleko od miejsca zamieszkania, bylem zdany sam na siebie. Wtedy przestalem cwiczyc, studia na pierwszym roku nie byly laskawe, bylo sporo pracy, poznawania ludzi, budowania od podstaw nowego srodowiska. Doszly uzywki. Papierosy, alkohol. Po czesci jestem sobie sam winien. Wrocily stare nawyki zywieniowe.

Do dnia dzisiejszego trudno mi sie zmotywowac, by cos zjesc. O ile gotowe zarcie kazdego typu zjadam jak prosiak, to gotowanie, przede wszystkim smacznych posilkow nadal jest wyzwaniem. Studia przyzwyczaily mnie do omijania sniadan (zajecia od 8 rano). Uzywki stopniowo zabijaly apetyt. Jestem w stanie wytrzymac bez jedzenia kilkanascie godzin (liczac od pojscia spac), by pozniej zjesc podczas pierwszego posilku kilogram mrozonych frytek. Apetyt jest najwiekszym problemem. Bardzo latwo chudne, bardzo ciezko jest mi sie zmobilizowac do jedzenia – do jego przygotowania. To nie jest tak, ze jedzenie nie sprawia mi przyjemnosci. Zjem wszystko bardzo chetnie, jezeli bedzie to w gotowej formie. Jest to moje skrzywienie, z ktorym ciezko walcze.

Sama dieta kulturystyczna jest dla mnie dosc duzym wyzwaniem. Przede wszystkim jesli chodzi o dyscypline posilkow i dluzszy okres jej utrzymania. W ciagu ostatnich 6 lat cwiczen, ktore odbywaly sie w krate, do powaznej diety masowej podchodzilem przynajmniej 10 razy. Udawalo mi sie ja utrzymac na 2-7 miesiecy (zaleznie od okresu), efekty byly bardzo zadowalajace, jednak przedluzajaca sie dieta byla dla mnie ciagla walka z samym soba. Nigdy nie cwiczylem tez nieprzerwanie. Najdluzszy okres cwiczen to 7 miesiecy.

Podsumowujac – cwicze sezonowo (kiedy jestem wystarczajaco zdesperowany do zmiany sytuacji – i nie chodzi o forme plazowa), diete trzymam sezonowo.

Specyfika mojego odzywiania od dziecka, do dnia dzisiejszego, wbrew pozorom zostawila mi kilka interesujacych cech, ktore sa moja mocna strona:

- Ciezko mi zlapac tluszcz, nawet w okolicy pasa
- Miesien raz zbudowany, bardzo latwo odbudowuje do rozmiaru poprzedniego, zachowujac jego ksztalt, definicje i rzezbe
- Posilki zlozone z wysokiego IG, w duzych ilosciach nie sprawiaja mi problemow
- Zawsze mam duzo energii, rowniez na treningach (chodzi o wytrzymalosc, nie sile)
- Zbudowany miesien jest dobrej jakosci, bardzo latwo mi uzyskac definicje, nawet przy diecie masowej

Z kiepskich predyspozycji niestety:

- Problem ze zwiekszaniem sily. Zawsze operowalem na niskich ciezarach, ktore oczywiscie wraz z treningiem szly w gore, w dosc szybkim tempie. Nadal byly to obciazenia, ktore wy mozecie nazwac malymi.

- Brak apetytu. Probowalem roznych sposobow, najskuteczniejszym w moim przypadku jest jedzenie mniejszej objetosci, o wiekszej kalorycznosci - twarde jedzenie typu pestki, orzechy, suszone owoce, z kalorycznymi plynami – tluszcze, gainery, miod, soki itd. Rowniez cheat meale. Nie znaczy to oczywiscie, ze na diecie zywie sie szajsem. Jest wszystko co nalezy, ale kalorie mocno podbijam przez w/w srodki.



Uwazam, ze za czasow dzieciecych nie bylem w stanie odpowiadac za to, co robilem. Zrobilem sobie krzywde, ktorej dzis zaluje. Wiadomo jednak, ze determinacja i wiara w dalsza walke zmieniaja wszystko. Powstrzymajcie sie prosze od atakow i chamskich komentarzy, bo przychodze po rade, a nie ocene.

Problem zostal przedstawiony, wiec teraz czas na moje pytania.



1. Od czego zaczac wprowadzanie diety, z ktorej nie zrezygnuje po miesiacu-dwoch? Wskazowki zywieniowe, do ktorych zaraz dostane link maja sens, ale sprawdzaja sie w przypadku normalnych chlopakow, ktorzy nie wiedza jak sie odzywiac. Chetnie przedstawie niedlugo swoja diete w dziale, ale szukam opinii innego typu. Od czego zaczac budowe „szkieletu” zywienia w ciagu dnia? Zasada typu: obowiazkowe sniadanie, obowiazkowy obiad, obowiazkowa kolacja? A moze wprowadzenie od razu wiekszej ilosci posilkow, o malej objetosci, by rozruszac uklad pokarmowy i nawyk czestego jedzenia? Wiem, ze polecicie to drugie, ale moze sa jakies inne sensowne opcje?

2. Zwiekszona podaz kalorii, a zwlaszcza w duzej objetosci jedzenia (ryze/kasze/makarony/mieso/chleb razowy/platki owsiane itd.) zawsze sprawia mi problem. Nawet jesli mam ledwo przekroczyc zapotrzebowanie dzienne. Czy powinienem zaczac od opcji mniejsze posilki + dodatki w formie nasion, pestek, suszonych owocow, plynow, czy od razu isc systemem normalnej diety masowej, o zmniejszonej wadze skladnikow i stopniowo ja zwiekszac?

3. Jak zmusic sie do systematycznosci? Wiem, to zabrzmi absurdalnie, ale sposob zywienia z czasow dziecinstwa odcisnal swoje pietno. Jesli odpuszcze posilek, czuje, ze jest zle, ale odczuwam ulge, ze nie musze sie katowac kolejna porcja zarcia, ktora ciazy na zoladku i powoduje problemy gastryczne. Systematycznosc to kwestia psychiki, ale pierwsze bariery lamie sie skuteczniej, majac fachowa pomoc.


Na koniec: prosze mnie nie wysylac do lekarza. Prosze mnie nie wysylac do dietetyka. Ci ludzie maja o tym wszystkim ograniczone pojecie. Nie szukam rad dla zaplakanego frajera. Z forum duzo wynioslem i wiem, ze „nasze chlopaki” znaja sie na budowaniu miesni lepiej, niz lekarz i zwykly dietetyk. Oczekuje raczej paru wskazowek, rad, moze pomocnych linkow. Wierze, ze piszac tutaj, znajde motywacje, by dalej walczyc o wymarzone kilogarmy. Pozdrawiam i licze na odzew osob obeznanych w kwestii beznadziejnych przypadkow. Przesmiewcom i hejterom od razu mowie vypjerdalac ;)
Ekspert SFD
Pochwały Postów 686 Wiek 32 Na forum 11 Płeć Mężczyzna Przeczytanych tematów 13120

PRZYSPIESZ SPALANIE TŁUSZCZU!

Nowa ulepszona formuła, zawierająca szereg specjalnie dobranych ekstraktów roślinnych, magnez oraz chrom oraz opatentowany związek CAPSIMAX®.

Sprawdź
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 11148 Napisanych postów 51564 Wiek 30 lat Na forum 24 lat Przeczytanych tematów 57816
Żeby zacząć jeść śniadania, pakuj sobie na uczelnie bądź jedz rano część kolacji przygotowanej z dnia poprzedniego. Możesz też sięgnąć po dietę IF, która wyda mi się tutaj lepsza ze względu na charakter dnia Twojego. Co będzie lepsze dla Ciebie, sam wybierzesz. Głównym źródłem kalorii w Twojej diecie powinny być tłuszcze, a nie węglowodany.
Systematyczność nie gra tak dużej roli. Jednak jeśli posiłki przygotowywane przez Ciebie będą Ci smakować, będziesz je chętnie robił i z większą chęcią jadł.
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 1013 Napisanych postów 5401 Na forum 12 lat Przeczytanych tematów 136808
Miałem tak samo: brak apetytu, niedojadanie, potrafiłem wytrzymać od śniadania do obiadu 12 godz, gdzie w międzyczasie miałem tren sw/siłka. wszystko zmieniło się kiedy zacząłem regularnie, ciężko fizycznie pracować. Przy takim trybie życia, jedzenie było po prostu niezbędne. Z wsunięciem każdego posiłku też nie było problemu, głodny człowiek zje wszystko i w dowolnej ilości. Ale żeby przetrwać ciężki dzień, konieczna była systematyzacja posiłków, nie opuszczanie żadnego z nich. Moja rada: zacznij ćwiczyć, apetyt wróci.

Co do przepisów: dział Kuchnia to dla mnie kopalnia info o naprawde smacznych, dietetycznych rzeczach. Niestety, musisz zacząć być dorosły i samemu sobie gotować, nie ma bata. jak się wciągniesz, gwarantuję, stanie się to częścią Twojego życia. Jak lubisz posiłki w płynie, rób sobie pełnowartościowe szejki

Zmieniony przez - Gats 2 w dniu 2012-09-18 19:06:31

,,Ludzie chwytają za miecz, by ukoić rany na duszy, których doznali w przeszłości. I by umrzeć z uśmiechem na ustach".

Nowy temat Wyślij odpowiedź
Poprzedni temat

Pomoc w obliczeniu zapotrzebowania w diecie

Następny temat

Dieta LC do oceny

WHEY premium