Jakiś miesiąc temu postanowiłem na poważnie zabrać się za ćwiczenia i dietę. Dużo czytałem i robi mi się od tego tylko większy mętlik w głowie ;) Próbuję już od kilku tygodni IF (Leangains), jednak mimo to często nadal jestem głodny rano, chyba że zjem naprawdę późno i obficie. Na razie nie stwierdziłem żadnych zmian w wadze, tkance tłuszczowej czy mięśniowej, także bilans kaloryczny chyba jest OK (2800-3000 kcal)
Dane:
22 lata
192cm
86-87kg
Poczytałem o różynych podejściach i mam pomysł na dietę dla siebie, coś łączącego Intermittent Fasting, Carb Cycling i Carb Back-Loading.
Przede wszystkim, założenia z CC:
- w dni nietreningowe trzymać w miarę niski poziom WW (1-2g/kg, czy może nawet mniej?), w dni treningowe wysoki poziom WW (4-6g/kg),
- białko 2-3g/kg,
- tłuszcze 1-1,5g/kg codziennie.
Zawsze rano, po przebudzeniu: kawa z masłem, aby powstrzymać głód, jednak bez podnoszenia poziomu insuliny. Powinno to sycić na parę godzin i przedłużyć czas do następnego posiłku, co daje nam element IF (pomysł na kawę stąd:
http://www.bulletproofexec.com/bulletproof-fasting/
http://www.bulletproofexec.com/how-to-make-your-coffee-bulletproof-and-your-morning-too/ ),
W dni nietreningowe jeść niedużo węgli. Zastanawiam się, o jakim IG (wydaje mi się, że o niskim) i w jakich porach (tylko wieczorem?). Oczywiście do tego białko i tłuszcze, warzywa.
W dni treningowe stosować carb back-loading, tzn. przed treningiem jedynie białko, tłuszcz, warzywa, a po treningu mnóstwo WW prostych.
Moim celem jest rekompozycja, potrzebuję zrzucić troszkę brzucha, ale przede wszystkim potrzebna mi jest masa mięśniowa.
Czy ktoś mógłby jakoś sensownie skomentować ten pomysł? Czy to trzyma się kupy, czy jest kupą? Wydaje mi się, że ta dieta mogłaby być dobrą dietą, bez żadnych radykalnych rozwiązań, ale chciałbym usłyszeć opinie innych, bardziej doświadczonych.