Od trzech miesięcy mocno cisnę na zbudowanie masy mięśniowej, rzeźby i zrzucenie zbędnego balastu w okolicach pasa. Jestem osobą szczupłą, ale brzuch mimo wszystko zdążył trochę urosnąć, no może nie dużo, ale jednak. Trenuję cyklicznie redukcja-budowa i efekty widać. Ciężka praca jednak.
Zmieniłem sposób odżywiania (nie jem słodyczy, zdrowsze nieprzetworzone produkty, suplementy itd.), waga drgnęła do góry a obwód w pasie zaczął spadać.
I teraz o co chodzi z tą zimą? Pomimo ujemnych temperatur nie odmawiam sobie treningu aerobowego na dworze w cyklu redukcji (bardzo dużo kiedyś biegałem i nie chcę z tego rezygnować, przynajmniej do etapu stracenia zbędnego bf, poza tym trzeba dbać o serce, prawda? ;) ). Diety w związku z zimą nie zmieniłem, ale widzę, że już zaczyna brakować kalorii. Jednak grzanie organizmu też trochę zżera. Efekt jest taki, że w ciągu raptem dwóch tygodni obwód w pasie znacznie mi spadł, tak, że widać już zarys dolnych partii prostego brzucha (na szczęście waga nie spada). Myślałem, że to od braku wody (bo w końcu jak idę biegać, czy na rower w taką pogodę to ubieram się na cebulę), ale piję ok 3l dziennie. Stawiam na dodatkowe zapotrzebowanie kalorii na grzanie organizmu. Problem polega na tym czy zostać przy diecie tej którą mam czy raczej odrobinę dołożyć? Bo jak to będzię w takim tempie to już pod koniec stycznia zacznę palić mięśnie.
Zwiększać czy nie ilość kalorii?
Pozdrawiam :)
PS. Tak myślę, że ten chłód to jednak dodatek do udchudzania, ale trzeba i tak uważać żeby się nie zaziębić. ;)