Jak wiemy, najlepiej jest szokować mięśnie. Nie można dopuścić do stagnacji, żeby mięśnie się przyzwyczaiły lub przetrenowały, bo jesteśmy na straconej pozycji. Tak więc ćwiczę w takim systemie, że na każdym treningu wykonuje inne ćwiczenia na daną partię. Dodatkowo, ostatnio ćwiczyłem ciekawą metodą, którą polecił mi właściciel siłowni (wicemistrz polski, staż ponad 20 lat)- ruch wykonujemy z całych zasobów sił, 1 sekundę zostawiamy w szczytowym napięciu i powoli, 5 sekund opuszczamy. Metoda ta pozwoli nam używać mniejszych ciężarów, jednocześnie uzyskując taką samą, lub niekiedy nawet lepszą pompę mięśniową. Zmniejsza to również ryzyko kontuzji.
To by było tyle o wstępie.
Od czerwca do września zeszłego roku w obwodzie bicepsa nie poszedł mi nawet milimetr. Ćwicząc od września do grudnia wyżej opisaną metodą zrobiłem 2cm. Obecnie od stycznia do teraz, ćwiczę tradycyjną metodą, większe ciężary 8-12 powtórzeń, typowy trening na masę, no i wymiary w górę nie idą, przynajmniej w bicepsie. Jestem ektomorfikiem, dietę trzymam na poziomie 4000kcal, B;2,4g W:ponad 8g, T: ~1g; mam 17 lat i ćwiczę od 14 miesięcy.
Z jasnych powodów chce coś zmienić, aby były postępy w wymiarach. Przypomniałem sobie o tej metodzie i zastanawiam się, czy do niej nie wrócić na jakiś czas. Jednak pytam Was, o Wasze zdanie, bo jak dobrze wiemy ektomorfik ma najlepszy metabolizm, spala dużo energii, tak więc jego sesje treningowe powinny być jak najkrótrsze i jak najbardziej intesywne, z dużymi ciężarami, a ta metoda jest trochę sprzeczna. Jednak podczas jej stosowania postępy były widoczne, tylko, że wtedy miałem cykl na kreatynie, a obecnie ćwiczę bez. Co myślicie? Czy warto wrócić do tamtej metody ćwiczeń? Jednak nie chciałbym stracić 2 miesięcy ćwiczeń. Pozdrawiam.
Carpe Diem.