Więc tak:
Mam 17 lat, leworęczny, wysoki i lekki, przez co przeciwników mam przeważnie pół głowy lub i głowę niższych (jeśli ma to jakieś znaczenie)
Boks trenuje od półtora miesiąca .
Jak narazie jestem po 2 normalnych sparingach oraz kilku na samą lewą rękę (w moim przypadku prawą)
Na treningach radzę sobie dobrze, rotacje, zejścia, odskoki, uchylenia, sierpy, proste i z dołu ogarnąłem dość szybko .
Teoretycznie wiem co i kiedy mam zrobić w czasie walki... Teoretycznie
I tu właśnie pojawia się mój problem - przed walką wszystko jest ok, wiem co i jak mam robić, ale gdy tylko wejdę w ring to nagle wszystko zapominam, nie wiem co robić - po prostu się stresuję
W 2 sparingu co prawda był już postęp, bo stres taki duży był tylko w pierwszych dwóch rundach, więc myślę że z tym sobie poradzę
Ale jest jeszcze drugi problem: Ciężko mi zaatakować bo że tak to ujmę "boję się dostać w pysk"
Niby wiem że to nic szczególnie strasznego, ale jednak coś nie pozwala mi zaatakować pierwszy (tak jak bym bał się kontry przeciwnika)
Przez to czekam na cios przeciwnika i staram się go skontrować , a ta metoda nie najlepiej sprawdza się przy moim doświadczeniu .
Trochę się rozpisałem więc teraz krócej:
Czy ktoś jest w stanie mi coś poradzić ?
Chodzi mi o podejście psychiczne do walki oraz żebyście się wypowiedzieli czy to normalne, czy każdy tak ma na pierwszych sparingach ze znacznie bardziej doświadczonymi przeciwnikami .
(nie piszcie mi że mam spytać trenera bo wiem o tym i oczywiście spytam go na kolejnym treningu, jak tylko będzie miał chwilkę, ale pomyślałem że warto też zasięgnąć po opinię osób które też dopiero trenują i być może miały takie problemy dość niedawno i wiedzą jak się z tym uporać)
To by było na tyle lektury :D
Skoro już doszliście do końca tego jakże długiego tekstu to byłbym wdzięczny gdybyście odpisali :)
Z góry dziękuję i pozdrawiam :)