SFD.pl - Sportowe Forum Dyskusyjne

Dziennik budowania formy na 40 urodziny. Kettlebell, siłownia, bieganie, rower.

temat działu:

Po 35 roku życia

Ilość wyświetleń tematu: 274656

Nowy temat Temat Zamknięty
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 11148 Napisanych postów 51563 Wiek 30 lat Na forum 24 lat Przeczytanych tematów 57816
Też wpiszę póki miejsca jest. Mało się udzielam, gdyż z merytoryką oraz z kulkami nie mam dużo wspólnego . Miło za to było śledzić i czytać. Czekam też na wynik założeń, które już niebawem (?).
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 964 Napisanych postów 8629 Wiek 12 lat Na forum 11 lat Przeczytanych tematów 294424
To i ja się pożegnam - do zobaczenia w kolejnym dzienniku! :)
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Specjalista
Szacuny 74 Napisanych postów 1072 Na forum 11 lat Przeczytanych tematów 28560
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 2 Napisanych postów 1778 Wiek 48 lat Na forum 10 lat Przeczytanych tematów 23820
Podpisuję się pod przedpiszcami. Do napisania w kolejnym dzienniku.
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 195 Napisanych postów 9906 Wiek 31 lat Na forum 15 lat Przeczytanych tematów 174402
Nie wpisałem się na pierwszej stronie, to wpiszę się na ostatniej.
Na pierwszej pisze się zwykle: powodzenia. A na ostatniej? Do widzenia?
Co by nie było: będę śledził następny dziennik, bo nie wątpię, że powstanie
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 109 Napisanych postów 3897 Wiek 47 lat Na forum 14 lat Przeczytanych tematów 76176
Następny będzie najlepszy . Dajcie MaGorowi wpisać 3000 post!!!!

Podsumowanie I fazy redukcji: http://www.sfd.pl/Redukcja_ze_105kg__podsumowanie_str._170-t966196-s170.html
Rekordy osobiste w Tri:
1/8 IM: 1h23’30’’: Pszczyna 2014 // 1/4 IM: 2h28’59’’: Radłów 17/07/2016 // 1/2 IM: 4h59'40'Lisbon 2018: IM Kopenhagen 2017: 11h48'
Dystans Olimpijski: 2h32'04’’: 5150 Warszawa 11/06/2017

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 520 Napisanych postów 10132 Wiek 49 lat Na forum 11 lat Przeczytanych tematów 68495
Już niedługo ostatni post. Wszystko postaram się pisać po edycji w tym i następnym. Czuję się jakby mi kładziono wieńce na mogile
Proszę Was o powstrzymanie się z postami. W razie czego smarujcie na priv, a ja się odniosę. W ostatnim poście podlinkuję nowy dziennik. Chyba

Będę się streszczał
1. Kupiłem sikora.
Na razie się ładuje i nie potrafię o nim nic więcej powiedzieć. Wygląda solidnie.
Obawiam się, że lżej nie będzie biegać, ale instynkt gadżeciarza ciągnie mnie na trening.
===>
Alleluja! Zegarek działa z Linuksem. To znaczy nie działają domyślne aplikacje webowe, ale bez najmniejszego problemu importuję "ręcznie" pliki (format .fit) zarówno do Endomondo jak i do Garmin Connect. To nie jest tak, że muszę coś kombinować, edytować itp. Po prostu tracę na to 10 sekund więcej niż w przypadku importu automatycznego.
Zobaczę jak się spisze przy bieganiu dzisiejszym. Wczoraj nie potrafił złapać sygnału GPS ale kożuch chmur był konkretny. Myślę, że zapis tętna ma nieco rzadszy niż pulsometr do smartfona, ale zlewam to dokładnie.
Analiza danych treningowych na stronie Garmina o dwa poziomy wyżej niż Endomondo i koledzy.
<===

2. Jak jechałem po zegarek to zatrzymałem się na sikanie na nowym odcinku drogi. I cóż znalazłem w pobliżu? Kawał rury PCV, który uruchomił w mojej głowie łańcuch skojarzeń: rura, rowki, walec - rolowanie. Umyta i podszykowana po raz pierwszy mnie dzisiaj zrolowała. Bardzo pozytywnie. Martwią mnie trzaski przechodzące wzdłuż i w poprzek. Jutro napuszczę do środka pianki montażowej - powinno usztywnić całość w stopniu wystarczającym. Wpadłem również na pomysł obwiązania jej linką z supłami. Będzie prawie pro

Jutro zarobię krawędzie i przytnę wszystko jak należy. Powiem tylko, że nawet takie karbowanie działa. Och jak działa.
3. Dzisiaj mój cheat-day. Boże jaki ja jestem skrzywiony. Nasdstawcie ucha. Będzie gawęda: "Jak to się Magor obżerał w syna urodziny"
Umknąłem dzisiaj kobitom w robocie od ciasta, tortów itp. Zjadłem dwie mandarynki i kilka winogron (a ściepa była na to wszystko męska) - przecież mam cheat-day. Po powrocie do domu tort bezowy na stół i porcja zjedzona (cheat-day zobowiązuje). Głodny byłem to dogryzłem dwoma jajami na twardo i połówką sera typu włoskiego. Na zakupach poszliśmy z Młodym do Cleopatry i - jak szaleć to szaleć - zjadłem kebab na picie. Pozwalałem sobie nie? Po powrocie do domu trening i białko na jogurcie. Ależ zaszalałem!
Może bym się z tego śmiał, ale trochę mi smutno. Miałem sobie pozwolić, a tu okazuje się, że już nie potrafię. Mam we łbie blokadę psychiczną i wszędzie widzę węgle, cukier, tłuszcze trans, a za każdym rogiem czyha insulina. Nie potrafiłem zjeść klasycznego śmiecia w stylu bułki, tabliczki czekolady, pizzy czy lodów. Dałem sobie przyzwolenie, ale nie potrafiłem go wyegzekwować. To ociera się o psychozę.
Z drugiej strony to dobrze. Obawiam się, że byłem dzisiaj lekko pod kreską.
Węgle, które zjadłem wpłynęły na mnie wyjątkowo mocno. Primo: podkręcenie do granic nerwowości. Czułem się jak po mocnej kawie. W sklepie wyrecytowałem z pamięci numer zamówienia, który widziałem przez 20 sekund w SMS-ie! Byłem w lekkim szoku. Nie wiem jak możliwości fizyczne, ale psychicznie czułem straszne wahania nastroju. W aucie miotało mną pomiędzy euforią i zasypianiem. Dziwne. Jutro tłusto będę jadł. Wolę jednak stabilizację wewnętrzną i spokój.
4. Zrobiłem trening. 500 swingów + press. Czas znowu się skrócił, a tętno spadło. 10 i 15 robię w tempie młockarni elektrycznej i dosłownie czuję jak każde wahadło "wchodzi"
Średnie tętno: 117 (max. 138 - jak przy truchcie!)



Zmieniony przez - MaGor w dniu 2014-03-08 15:48:51

Zmieniony przez - MaGor w dniu 2014-03-08 15:49:17

------------------------------------
Сила это способность
http://www.sfd.pl/Kettlebells_Sztanga_Bieganie_Sila_dla_cierpliwych_By_MaGor_Vol3-t1078817.html
------------------------------------
Spis treści i indeksy:
https://dl.dropboxusercontent.com/u/69665444/sfd/pub/dziennik/spis_tresci.html
------------------------------------
http://www.sfd.pl/Pomoc_dla_małego_Igorka__serdecznie_zapraszamy_!-t1022615.html 

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 520 Napisanych postów 10132 Wiek 49 lat Na forum 11 lat Przeczytanych tematów 68495
Podsumowanie 3000 wpisów i dziennika.
Jak to się zaczęło
Prawie równo rok temu założyłem ten dziennik. Taki kaprys historii i liczb

3000 odpowiedzi i ponad 55 tys. odwiedzin. Obyło się bez większych awantur
Remanent
Cele
1. Utrzymać efekt pracy
Jako osoba z przeszłością (otyłość kliniczna - 182 kg żywej wagi) mam w gruzach gospodarkę hormonalną. Mój organizm odkłada tkankę tłuszczową na sam widok ryżu, mąki, cukru. Obawiam się, że dotyczy to większości “sportowców z odzysku”. Walka nie kończy się w dniu osiągnięcia wypoconej wagi. Ona tam się zaczyna. Tę prawdę jednak polecam do weryfikacji we własnym zakresie.
Najbardziej cieszy mnie niezaspokojony apetyt na treningi.
Ogółem w od marca 2013 spędziłem na najważniejszych aktywnościach (siłownie, trening z odważnikami i bieganie) 340 godzin.

Przebiegłem też raczej sporo i - co zobaczyłem dopiero na wykresie - tendencja rośnie. Przepadłem?

Cel nr 2. Rzucić palenie
Okazało się prostsze niż myślałem. Wystarczyło przestać palić. Dlaczego nie wpadłem na to
wcześniej?

3. Maraton
Największe z wyzwań. Otwarcie to przyznam: niezbyt fortunny wybór. Wolałbym coś innego. Okazuje się, że cykl przygotowań to morderczo nudne biegi odbierające radość z biegania jako takiego i - chyba - dewastujące organizm. Zdecydowanie wolałbym zabawę w bieganie (Fartlek, interwały, długie marszo-biegi turystyczne) niż takie gmeranie nogami w ziemi. Jednak jak się powiedziało “Marat” to trzeba dokończyć i powiedzień “on”. Niezależnie od przygotowań i tak biegałem coraz więcej.

4. 100 pompek - spróbuję to będę wiedział. W razie czegoś: patrz pkt. 5

5. 10 podciągnięć - leżę na całej linii. Królują wymówki zamiast zaangażowania w trening. Raz w miesiącu podejmuję jakąś aktywność. Dałem ciała po całości. Do urodzin nie zdążę. Cel niezrealizowany nie przestaje istnieć. Po prostu przesuwam go w czasie, ale tym razem według jakiegoś planu.

Jedzenie
Jedzenie to jedzenie i nic więcej. Nie musi być smaczne. Nie musi być wyszukane. Ma dawać siłę do treningów i radość do życia.

Od grudnia jem LCHF. W listopadzie podjąłem próbę drastyczej redukcji masy ciała dietą tłuszczową. Było bardzo efektownie, bardzo efektywnie, a potem bardzo niebezpiecznie (z lekką zapaścią włącznie)
Pod wpływem książki Garego Taubesa: “Dlaczego tyjemy i jak sobie z tym poradzić?” wróciłem jednak do LCHF. Wspomniana książka to kontynuacja - a raczej adaptacja do możliwości przeciętnego czytelnika niezainteresowanego tekstami stricte medycznymi - kontrowersyjnej publikacji “Good Calories, Bad Calories: Fats, Carbs, and the Controversial Science of Diet and Health”. W połączeniu z doświadczeniami z programu Konrada Gacy, gdzie moją pierwszą dietą była właśnie tłuszczówka, uznałem, że wyrzekam się “dobrodziejstw” płynących z odżywiania się cukrami. A że - jak napisałem - smak potraw stanowi tylko nieistotny dodatek, tedy bez większego trudu węglowodany powędrowały na śmietnik historii. To dobre posunięcie. Szkoda, że tak długo na to czekałem.

W planach mam powroty na dietę “zbilansowaną”. 2-3 dni w miesiącu (?) Kończąc terapię u Konrada dostałem zalecenie: cztery ostatnie dni miesiąca na tłuszczach. Teraz noszę się z zamiarem odwrócenia sytuacji: 2-3 dni w miesiącu na węglach.

Mam problem natury emocjonalnej z żarciem. Tak mocno władowałem się w pilnowanie miski, że obecnie nie potrafię się przełamać nawet z okazji Dnia Czitu. Po prostu nie mogę i już. Niektórzy mogą zazdrości. Ja wiem, że traktowanie czynności tak zwyczajnej jak jedzenie, z takim zaangażowaniem, to coś niezupełnie dobrego. Wyrzekłem się na dobre mechanizmu “jedzenie = przyjemność”, ale trochę mnie poniosło w stronę schematu: “dobre jedzenie = słabość”. Każde przegięcie jest złe. Trzeba poszukać równowagi. Chociaż i tak uważam, że jej bardzo smacznie (tłuszcz i mięso to idelane połączenie dla smaków wszelakich)

Oczywiście wroga swego znam, a mój fanatyzm lubi ujawniać się w dziennikach osób trzecich. Czasem zapominam, że nie każdy toczy walkę na śmierć i życie Niektórzy po prostu chcą pozbyć się nadmiaru tkanki tłuszczowej bez wypowiadania świętej wojny własnym nawykom żywieniowym, poczuciu zadowolenia z życia itp. Wolę jednak być dla swoich słabości jak Wiśniowiecki dla zbuntowanej czerni: okrutny i groźny.

Nie znaczy to, iż zamierzam się pastwić nad sobą. Doszedłem do momentu, w którym pogodziłem się z Grubasem w sobie. To znaczy staramy się nie włazić sobie w drogę. Ja określam cele, on mówi ile to będzie kosztowało. W poprzednim systemie kradł i kitrał po kątach, bo go do tego zmuszałem i przymykałem oko na jego nieprawości. Teraz zaczynamy tworzyć zgrany tandem Czujności się nie wyrzekam, ale w karcerze u Grubego urządziłem izbę pamięci “czasów pogardy”

Trening
“Sukces zostawia ślady”
Cały czas ćwiczyłem z odważnikami kulowymi, zwanymi przez braci z zachodu kettlebells, a przez braci ze wschodu gyriami.

Nie zawiodłem się na nich. Dostałem wszystko co chciałem, ale mniej niż mógłbym dostać gdybym zrezygnował z pychy na samym początku i wykazał się większą mądrością.
Przełomem było podjęcie i wykonanie wyzwania “10000 swingów”. Jednostajność tego treningu i szlifowanie - praktycznie do perfekcji - pojedynczego ćwiczenia pokazało mi ile daje pokorne słuchanie mądrzejszych od siebie (najpierw trzeba przyjąć do wiadomości, że oni istnieją) i skupienie się na poprawnym realizowaniu ich założeń.

Niemniej jednak i tu dałem ciała. Poszedłem za głosem pychy i za wszelką cenę dążyłem do ukończenia programu z odważnikiem 32 kg. Teraz widzę swój błąd. Dopiero teraz, gdy powoli kończę drugą edycję 10000 swingów. Ten sam ciężar, to samo ćwiczenie, taka sama objętość… Efekt? Mam nadzieję pokazać owoce czynów za miesiąc. W zasadzie zastanawiam się nad podjęciem trzeciej edycji 10000 swingów. Tym razem od początku do końca z 32,5 kg.

Cytat:
Dan John wyraźnie powiedział: "Sukces zostawia ślady". Każdy cel jaki masz został już osiągnięty na świecie, to jest pewne na 101%. Więc może po prostu skorzystaj z rad ludzi którzy coś osiągnęli.
[...]
Póki nie jesteś zaawansowanym trenerem nie próbuj zmieniać czegoś co działa, a jeśli chcesz to robić, to potem nie lamentuj że jesteś słaby i nie masz rezultatów takich jakie chciałbyś mieć.
[...]
Karen Smith, mistrzyni instruktorska StrongFirst i była zawodowa gimnastyczka, powiedziała wyraźnie jaki jest klucz do sukcesu w treningu siłowym: "Znajdź program odpowiadający Twoim celom i wykonaj go do końca" To jedna z najpotężniejszych rzeczy jakie kiedykolwiek miałeś okazję usłyszeć.


Wczytałem się ponownie w książki Caculina i posłuchałem opinii ludzi ćwiczących z odważnikami. Nie dawaj sobie wycisku - ćwicz. Nie należy skupiać się na kałużach potu i obolałości. To nie są wyznaczniki dobrego treningu. Droga do celu to ciągłe rozwijanie się. Ciężar, ilość wykonanej pracy, czas, tempo, tętno - to tylko wielkości opisujące to co robię na treningach. Zazwyczaj mają niewielką wartość, jeżeli nie potrafię powiedzieć co się za nimi kryje.
Kettlebells mają renomę narzędzia budującego żelazne plecy i stalowe nogi. Nie narzekam. Potrafię przebiec 20 i więcej km bez dolegliwości stawowych ani mięśniowych. Wykonywanie dużej ilości podrzutów nauczyło mnie odruchu trudnej sztuki amortyzacji mięśniowej - wykorzystuję to niemal na każdym bieganiu. Swing poprawił w sposób zdecydowany stabilność i umiejętność zakotwiczenia ciężaru.
Przez rok działalności z odważnikami poprawiłem wytrzymałość. Tętno spoczynkowe oscyluje wokół wartości 49-50 BPM. Skorygowanie planów siłowych przyniosło również poprawę w ćwiczeniach statycznych takich jak wyciskanie odważnika.

Plany.
O planach będzie więcej w nowym dzienniku. Odważniki, sztanga, bieganie. Tam również umieszczę nowy manifest MaGora, który będzie podwaliną planów na kolejne 3000 stron.

Serdecznie dziękuję wszystkim, którzy tu pisywali. Dobrze było. O wszystkim można było popisać i poczytać. Różne osobowości - różne postawy - różne systemy wartości. Tak jak w życiu, albo i lepiej. Chętnie bym Was tu z nicka powywoływał, ale i tak już ślęczę nad tymi wypocinami od dwóch godzin. A przecież trzeba zrobić treningi dzisiejsze

Ciekawostki
Słowo Hitler padło po raz pierwszy na 227 stronie (podobno musiało)


Wszystkich zainteresowanych zapraszam do nowego dziennika
Kettlebells_i_bieganie__MaGor_vol._II
Tutaj link
Tam to się będzie działo

------------------------------------
Сила это способность
http://www.sfd.pl/Kettlebells_Sztanga_Bieganie_Sila_dla_cierpliwych_By_MaGor_Vol3-t1078817.html
------------------------------------
Spis treści i indeksy:
https://dl.dropboxusercontent.com/u/69665444/sfd/pub/dziennik/spis_tresci.html
------------------------------------
http://www.sfd.pl/Pomoc_dla_małego_Igorka__serdecznie_zapraszamy_!-t1022615.html 

Nowy temat Temat Zamknięty
Poprzedni temat

Super Konkurs-Krata Na Lato 2013

Następny temat

Krata na Lato-według -astry1

WHEY premium