Na wstępie muszę przyznać, że dzięki Waszym postom, które przewertowałam na tyle dokładnie, na ile pozwolił mi czas - poszłam po rozum do głowy i zaczęłam normalnie jeść. Do tej pory traktowałam swój organizm śmietnik. Nieregularne posiłki (pół roku byłam w Stanach), zbyt mało kaloryczne, czasem nawet głodówki, czego efektem jest spaprany metabolizm i kilka kilo w górę, które może nie są aż takie straszne, ale mi przeszkadzają.
Mam 166 cm wzrostu, ważę 59-58 kg. Od ponad 2 tygoni jem 5-6 zbilansowanych posiłków ok. 1900-2000 kcal. Jak sądzicie, jak długo powinnam regenerować swój organizm na zerowym bilansie? 4 tygodnie? A może dwa miesiące, a może i dłużej?