Na razie jedyny ruch to rower na świeżym powietrzu. Nie chodzę na siłownię, nie wykonuję aerobów, ponieważ w zeszłym roku tak wściekle biegałam na bieżni, że uszkodziłam staw kolanowy, miałam 2 razy ściąganą wodę z kolana, brałam leki przeciwzapalne sterydowe. Teraz, kiedy nadwyrężę to kolano nawet krótkim truchtem znów daje o sobie znać- boli i puchnie. Tak więc póki co najlepiej służy mi rower.
Mam jednak pewną wątpliwość. Do tej pory jeżdżę tak 3 razy w tyg po około 40-50 km, z tym, że ten trzeci raz, który wypada w dzień wolny od pracy jeżdżę 80-100 km. Moje pytanie jest następujące: co jest lepsze- jazda na rowerze jak do tej pory, czy krótsze dystanse, takie około 2 godzinne, ale codziennie? Bardzo proszę o pomoc...