Niestety z powodu bólu barku muszę przerwac trening. Zaczęło sie od obojczyka, a przez weekend prawie ręką ruszać nie mogłam, bo ból objął całośc barku i promieniował aż do łokcia. Miałam się dzisiaj wybrać do lekarza, ale jest znaczna poprawa więc poczekam jeszcze kilka dni i w zależnosci od tego jak będzie się wybiore lub nie.
Postanowiłam sobie zrobić małą przerwę od tego wszystkiego do odwołania. Bez ćwiczeń, bez liczenia miski. Zajme się trochę życiem prywatnym, sobą, etc. Tak naprawde planuję wrócić w kwietniu, może uda się wczesniej. Wszystko uzaleznione będzie, kiedy zdam prawo jazdy, a teraz ciężko mi pogodzić wszystko naraz. Jak zdam to zapisze się na siłownię, bo w domu niebardzo mi to wszystko idzie z powodu kulawej techniki. Jak będzie sie przeciągac w czasie to dalej będę walczyć w domu.
No i po 5 miesiącach postanowiłam zrobić małe podsumowanie:
7 wrzesień 2013- 10 luty 2014
Jak wiele razy pisałam szału nie ma, ale najwazniejsze to chyba że ja jestem częściowo zadowolona. Na pewno nie zawsze dawałam z siebie wszystko, więc jest jak jest, co tu czarować.
Plusy:
- Przestałam sie obsesyjnie ważyć bojąc się przytycia. Teraz nawet raz na 2 tygodnie mi się nie chce.
- W końcu zaczęłam jeść jak człowiek, chociaż moja kuchnia jest monotonna. Nie przepadam za gotowaniem po prostu. Co innego pieczenie ciast
- Bardziej świadomie jem i karmie córkę.
- Umiem zrobić kilka pompek ( i jestem z tego bardzo dumna, bo nigdy w życiu nie umiałam)
- Dorobiłam się wreszcie jakis mięsni. Naprawdę. Wiem, że tego nie widać, ale one tam są
- I najważniejsze dla mnie: zrozumiałam, żeby juz nigdy sie nie odchudzać tak jak robiłam to wcześniej, czyli tnąc kalorie do minimum. Nie wpisałam tego w początkowej ankiecie, ale z czasem przypomniałam sobie moje akcje z odchudzaniem mniej lub bardziej świadome: w LO 10 dni o jogurcie i jabłku (schudłam wtedy 7 kg, jojo 10) lub 3 lata temu, kiedy miałam tak wyczerpująca i czasochłonna pracę, że jadłam tylko kanapkę dziennie zapijając hektolitrami kawy z cukrem zapominając o jedzeniu ( -6 kg). Z czasem wszystko wracało do normy, ale ciało juz nigdy nie było takie samo i tak stałam się
skinny fat. Żałuję, że nie przyszłam tu od razu jak postanowiłam odchudzać sie po ciąży, bo dieta tez pozostawiała wtedy wiele do życzenia. Przeraziło mnie wtedy liczenie kalorii, a okazało sie, że to wcale nie takie straszne
Minusy:
Nie pozbyłam się brzucha i boczków. Mam wrażenie, że to jak walka z wiatrakami. Jednak jak wrócę bedę gotowa na ostateczne starcie z nimi. Może w końcu się uda i nie będę się wstydziła latem pójśc na basen.
Jeszcze
bardzo chciałam podziękować Izie za cenne rady i wskazówki, za to że nigdy mnie nie opyerdoliła za moje smędzenie i tutaj i na priv
Masz anielską cierpliwość, wielką wiedzę, cieszę się że na Ciebie tu trafiłam. Wiem, że moimi "efektami" Cię zawiodłam, sama myslałam że po tylu miesiącach coś lepszego będzie ze mnie. No ale niestety, jak widać nie jestem wzorową Ladies. Miskę naprawde trzymałam wzorowo (oprócz świąt
), ale ćwiczenia to moja słaba strona.
Dziękuje również tym dziewczynom, które zaglądały, pisały na priv, odpowiadały na moje głupie pytania. Nawet nie wiecie jak czasami miłe słowa lub czyjeś zainteresowanie pcha do przodu
Bardzo żałuję, że nie zawsze mam czas na czytanie Waszych dzienników, ale do kazdej z Was co jakiś czas zagladam i kibicuję, mimo że w nim nie spamuję.
Czas na zdjęcia:
Pomiarów nie ma, bo mi się nie chciało
, ale ostatnia tabelka na pewno mniej więcej aktualna. Zdjęcia w sportowym biustonoszu z dzisiaj, już po śniadaniu i obiedzie, więc troche mi brzuch bardziej wywaliło. Nie wiem, czy ktoś oprócz mnie zobaczy jakieś zmiany. Ja czuję, że juz nie jestem taka lejąca, że trochę boczki się zmniejszyły, wyładniały plecy. Fajne mam ręce, ale tu tego nie widać.
O jaaa... ale mi elaborat wyszedł
Dziekuję za uwagę
Zmieniony przez - emilys w dniu 2014-02-10 15:10:41