Jeszcze lekko ponad rok temu ważyłem 105kg praktycznie samej tkanki tłuszczowej, po kilku okresach diet i treningów (bieganie w wakacje, siłownia w zimę) schudłem do 90kg. Moim jedynym problemem z którym do tej pory nie mogę sobie poradzić są boczki i lekki brzuszek.
Nie mam konkretnej diety ,jednak staram się kontrolować to kiedy i co jem.
Rano: Musli owocowe i pije kakao ,żeby z rana przyspieszyć metabolizm - około 400 kcal.
W szkole: Dwie kanapki z szynką z indyka lub polędwicą łososiową i sałatą.
Po szkole: 150g kurczaka, pół paczki ryżu, 150g fasolki szaragowej/kalafioru/brokuł.
Godzine po tym posiłku funduje sobie serie pompeczek ze strony stopompek.pl (nie stać mnie obecnie na opłacanie siłowni więc tym się zadowalam ;) )
Po treningu: 150g kurczaka, pół paczki ryżu, 150g fasolki szaragowej/kalafioru/brokuł.
Godzinę po tym posiłku mam albo trening krav magi (godzinka lekko ponad) lub idę biegać (5min rozgrzewka truchtem i później 25min interwały, biegam wokół boiska, na prostych sprint a na zaokrągleniach marsz)
3-4h przed snem: 2 jajka na twardo.
Biorę jabłczan kreatyny po każdym bieganiu lub krav madze.
Po pierwsze proszę o opinie na temat mojej 'diety', co mógłbym w nim niej zmienić? Jakie ćwiczenia dodać na pozbycie się oponki? Dzięki z góry :)