Wiem, że jeśli zależy nam na spalaniu tłuszczu to powinno być mniej wiecej w granicach 60-70% tętna maksymalnego. Ja często ćwicząc z Jillian Michaels lub przy Killerze Chodakowskiej mam tętno dużo wyższe (75%-85% nawet). Nawet nie chodzi o to że sie męczę, daję radę wykonywać te treningi i dobrze sie po nich czuje. Tylko zaczęłam się obawiać, że nie spalam tłuszczu tylko wyrabiam sobie kondycję (a może i spalam mięśnie przy okazji?) Może dlatego moje efekty od 3 miesięcy nie przekraczają 1 kg i minus parę centymetrów w brzuchu? Czuję się dużo silniejsza, sięgam po coraz trudniejsze treningi, mniej się męczę, no ale co mi po tym, jak boczki mi się ze spodni nadal wylewają? Czy w takim wypadku powinnam wrócić łatwiejszych ćwiczeń, przy którym moje tętno wynosi około 60-70%?
Kolejna kwestia: kalorie. Im wyższe tętno tym więcej kalorii spalamy, tak? Tak więc w moim przypadku ćwicząc z tętnem 75% HRmax, spalam więcej kalorii, niż przy tętnie 60%, ale z mięśni, a nie z tłuszczu?!
Czy np. za 2 miesiące jak kondycję będę miała jeszcze lepszą, będę się mniej męczyć przy ćwiczeniach, to podczas treningu gdzie teraz spalam 350 kcal, będę spalac 300? Czyli znowu - kolejna wada ćwiczeń przy za wysokim tętnie?
Doradźcie coś proszę... Lepiej psychicznie i fizycznie się czuję wykonując coraz to trudniejsze treningi, no ale moim celem jest spalenie tego tłuszczyku... Wiem, że 70% sukcesu to dieta, ale proszę nie piszcie mi o diecie, w tym poście głównie mi zależy by poznać tajemnicę ćwiczeń ze względu na tętno....
Dodam że mam 26 lat, 170 cm, 60 kg i ćwiczę z pulsometrem Polar.
Będę bardzo wdzięczna za Wasze komentarze,
Kasia