Mam 26 lat, ćwiczę KB od jakichś 7 lat, z paromiesięcznymi przerwami od czasu do czasu.
Ostatnio właśnie wróciłem po takiej 4-miesięcznej przerwie i ćwiczę od początku września.
ćwiczę 4 razy w tygodniu (pn-czw), z czego 2, czasem 3 treningi to treningi bardzo ciężkie kondycyjnie - "minutówki" lub długie kombinacje na tempa itp, gdzie ciężko złapać oddech, a łapy lecą do pasa. Kondycja jest przyzwoita, siła i dynamika też.
Do sedna. Im ciężej ćwiczę, tym bardziej mnie nosi i potrzebuje dodatkowego ruchu w dni beztreningowe. Wczoraj poszedłem sobie potruchtać godzinę w średnio-szybkim tempie. Ale zacząłem się zastanawiać nad interwałami, bo dużo dobrego o nich czytałem. Ale zastanawiam się, czy jest sens interwałów, jeżeli trenuję dość intensywnie kicka, którego treningi też opierają się na takich pseudo interwałach (minutę jedziesz długa kombinację ręce + nogi na maksie, minutę przerwy i ćwiczy partner). Moim celem jest też podsuszyć się trochę, spalić lekki nadmiar fatu na brzuchu, by wyszły mięśnie.
tl;dr
interwały czy średnio szybki godzinny trucht w dni nietreningowe do 4/tydz kickboxingu - przyspieszenie spalenia nadmiaru fatu na brzuchu.