Otóż może jak ktoś sledził mój dziennik treningowy to wie.
W kwietniu ważyłem 105 kg teraz ważę, ok 74-76.
Ogólnie sprawa wygląda tak że od 1,5 miecha nie uczęstniczam już na siłownie, łapka spadła klatka też wiadomo. Powodami był kryzys finansowy, jak i już nie widziałem po co chodzić.
I tak. Teraz po odpuszczeniu siłowni mimo to trzymam diete itp no bo wiadomo dieta to już w sumie do końca zycia. Ale mam taki nie smak, brakuje mi siłowni, ludzi z siłowni ogólnie tego katowania. Lubiłem się skatować itp ludzie wiecie o co chodzi. Z drugiej strony już dawno miałem zaczynać masę. I teraz mam takie 3 aspekto problemoso farmazono dylematy.
1. Mase chciałem zacząć ale kupiłem a to już nowe pary spodni, nowy garnitur (musze do szkoły dni galowe,a to często chrzciny duża rodzina itp), nie mam tyle pieniędzy żeby co miesiąc kupować nowe bluzy, spodnie, itp. Nawet ledwo co bym na suple, siłke i jedzenie wyciułał.
2. Rzeźbe jak? Może lekko podmasowywać i scinać szybko redukcją? Ostatki tłuszczu itp? No ale tak głupio chyba mieć kaloryfer itp i być chuderlak...
3. W sumie brat poradził że jak i tak mam siedzieć w domu to albo ćwiczyć w domu (ale w domu to 0 motywacji) albo iść po prostu na siłownie, ćwiczyć, żeby nie opadło wszystko zrobić troche łapki znowu klatki plecy, nie to że koks ale trzymać się jakoś w miarę, i ,,czekać" aż będę bogatszy... (jesli to kiedys nastąpi)
Co myslicie co możecie mi poradzić?