Mam taki problem-kocham jeść
Wszystko fajnie, wiem, że co najmniej połowa ludzkości ma podobnie. Tylko u mnie zaczynają się schody-moje zapotrzebowanie kaloryczne jest dosyć niskie, po prostu żeby jakoś wyglądać nie mogę się najeść do syta (masuję przy 3000kcal, a mam 85 kg ,186 cm i 5 dosyć intensywnych treningów w tygodniu!). Wiem, że na poprawę metabolizmu działają tabata, hiity, swoje doda również cardio, ale moje pytanie brzmi-czy są jeszcze jakieś sposoby? Który jest najlepszy? Czy może lepiej stosować zamiennie? Marzy mi się 3500 kcal żeby wyjść na 0. Oczywiście "sztuczki" na wypełnienie brzucha znam, dziennie leci 0,5-1kg warzyw, ale ciągle nie mam takiego "komfortu" napchania się do tego stopnia, żeby nie było ochoty na żadne śmieci